Moje podróże po Polsce i świecie – Kołobrzeg, perła zachodniego Wybrzeża FOTOREPORTAŻ
Chciałem pojechać do Kołobrzegu i oto jestem. Jestem w mieście, w którym byłem prawie 50 lat temu, ale na bardzo krótko – po to tylko, aby odwiedzić brata ciotecznego w wojsku. Jechałem z jego siostrą Magdą całą noc, widzieliśmy się z nim godzinę, później chwilka nad morzem i wio na pociąg do Łodzi. Tym razem było odrobinę łatwiej dojechać koleją, ale tylko odrobinę... Pociąg jechał grubo ponad 8 godzin, nie miał wagonu restauracyjnego i nie zadbano nawet o to, aby zabrać gościa z mobilnym barem, u którego można by kupić coś do picia, na przykład kawę. Na dodatek – chociaż kierownik pociągu korzystał z nowoczesnych technologii – to komunikacja z pasażerami byłą żadna. O ile ktoś tam opowiadał jakieś nieistotne brednie, to jeśli pociąg zatrzymywał się i długo nie ruszał w dalszą drogę, głośniki milczały – ani odrobiny jakiejkolwiek informacji dla pasażera.
Ale dojechaliśmy wreszcie z Moniką, wysiedliśmy z pociągu i ruszyliśmy do hotelu. I zaraz potem miało miejsce zdarzenie, które nastawiło mnie niezwykle przyjaźnie do tego miasta. Oto bowiem Monika zapytała parę z dużym psem o to, czy idziemy właściwą drogą do naszego celu. Okazało się, że tak i dostaliśmy jeszcze kilka cennych wskazówek. No i poszliśmy.
Za jakieś dwie minuty słyszymy, że ktoś woła:
– Halo, proszę zaczekać! Odwracamy się – dogania nas młody mężczyzna, z którym przed chwilą rozmawialiśmy. – Żona stwierdziła, że musicie pokonać zbyt długą drogę i wysłała mnie, abym podrzucił państwa do miejsca przeznaczenia. Mam tutaj samochód niedaleko, więc zapraszam.
– Ależ to chyba trochę za duży kłopot – mówię zaskoczony kompletnie i nieco zmieszany.
Na szczęście Monika nie straciła zimnej krwi.
– Oj, to byłoby bardzo miło – zaświergoliła i chwilę potem pakowaliśmy się do auta.
Po drodze dowiedzieliśmy się, że nasz dobrodziej mieszkał kiedyś w Warszawie, bo trenował siatkówkę w Legii, a teraz pracuje w branży hotelarskiej, w pięciogwiazdkowym hotelu w Kołobrzegu. Dowiedzieliśmy się również, że Kołobrzeg nienawidzi Koszalina i odwrotnie. A źródło tej nienawiści tkwi w tuż powojennym czasie, kiedy to obydwa miasta, jednakowe wówczas pod względem wielkości, rywalizowały o zostanie stolicą województwa – wygrał Koszalin.
W każdym razie Kołobrzeg przywitał nas – w moim przekonaniu – niezwykle. I dobrze się tutaj czujemy...
Komentarze
Prześlij komentarz