Moje podróże po Polsce i świecie – sztorm w Kołobrzegu nie przyniósł bursztynu
Na Bałtyku był wczoraj sztorm, więc plaża w Kołobrzegu zapełniła się turystami, którzy wyraźnie szukali bursztynu. Wiadomo przecież, że jedynie sztorm jest w stanie wyrwać bursztyn z bałtyckich złóż i wyrzucić na brzeg. Bursztynu jednak nie było i jest na to wytłumaczenie. Ale z wietrznej pogody korzystali kitesurferzy, którzy radośnie pomykali po spienionych falach.
Sztorm to najważniejszy wprawdzie, ale nie jedyny element, składający się na sukces plażowych poszukiwaczy bursztynu. Doświadczeni poławiacze złota Bałtyku wymieniają ich pięć. Pozostałe cztery to: tak zwana kontra, czyli wiatr od południa, który powoduje, że fale niosą bursztyn do brzegu; niska temperatura wody, co powoduje, że bursztyn łatwiej pływa w wodzie; wysokie ciśnienie powietrze oraz przypływ, który w Bałtyku jest ledwo zauważalny, ale występuje i pomaga grudkom bursztynu dobić do plaży.
Wczoraj na pewno nie było wspomnianej kontry, ciśnienie powietrza było raczej niskie, zaś po ciepłym wrześniu woda w Bałtyku nie zdążyła się jeszcze odpowiednio schłodzić. Przypływ następuje co 12 godzin i w przypadku Bałtyku obserwujemy go w dzień około godziny 14 i w nocy około godziny 2.
Ale i tak decydującym czynnikiem jest sztorm, a raczej jego kierunek. Aby przygnać do brzegu bursztyn, powinno wiać od północy, a w przypadku Kołobrzegu wręcz od północnego wschodu. Tymczasem wczoraj wiało od zachodu. Bursztynu zatem nie mogło być i nie było.
Zachodni wiatr sprzyjał jednak kitesurferom, którzy mogli tańczyć sobie na falach, przemieszczając się wzdłuż linii brzegu. A spacerowicze poszukujący bursztynu niekoniecznie byli przegrani, bo podczas sztormu rośnie stężenie jodu w powietrzu, więc jakiś zysk jednak mieli.
Komentarze
Prześlij komentarz