Kaczyński nie stanie do debaty z Tuskiem nie tylko dlatego, że jest tchórzem. Kaczyński, podobnie jak PiS, to polityczny menel

            Jak się okazuje, redaktorzy naczelni Onetu i Wirtualnej Polski 31 lipca zaprosili Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska do przedwyborczej debaty. Tusk zadeklarował gotowość wzięcia w niej udziału, zaś Kaczyński i jego ferajna propozycję po prostu zignorowali. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że Kaczyński jest tchórzem i nie stanie twarzą w twarz ze swoim politycznym przeciwnikiem, aby walczyć na argumenty. Woli spoza otaczających go zwolenników oskarżać, bredzić o zdrajcach, obrzucać kalumniami i obelgami. Gdyby stanął do debaty, musiałby wytłumaczyć się z wielu decyzji, które kiedyś podejmował, a nie dysponuje przecież dobrymi argumentami. Nie, nie powiem, że Kaczyński jest politycznym awanturnikiem, bo w ten sposób dodałbym element romantyzmu do jego szkodliwej działalności. Uważam, że Kaczyński jest politycznym menelem. Podobnie zresztą, jak PiS.

            Debata przedwyborcza z udziałem liderów dwóch najmocniejszych ugrupowań politycznych, stojących po przeciwnych stronach barykady, jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. Daje bowiem możliwość zamiany brutalnej kampanii, opierającej się na wzajemnych oskarżeniach, czasem wyzwiskach, na rzeczową dyskusję, polegającą na wymianie argumentów. To dobry sposób na to, aby wyborcy wreszcie mogli usłyszeć, co przeciwnicy mają im do powiedzenia na temat tego, jaką Polskę chcą im zgotować. Czy chcą iść w kierunku integracji z UE i czerpać korzyści ze współpracy, czy też wybrać inną drogę i dlaczego. Wszystko jednak wskazuje, że takiej debaty zostaniemy pozbawieni.

Kaczyński boi się debaty z Tuskiem. Za wiele niejasności
w jego politycznej przeszłości

            Tusk już kilkakrotnie – podczas swoich publicznych wystąpień – wzywał Kaczyńskiego do debaty, podczas której mogliby przekonywać do swoich, jakże rożnych, wizji Polski. Kaczyński nie wyraził na to ochoty. Niedawno, bo 31 lipca, redaktorzy naczelni Onetu i Wirtualnej Polski zaprosili obydwu polityków do takiej debaty. Tusk odpowiedział, że jest gotów do udziału w niej, Kaczyński natomiast zaproszenie zignorował, czym po raz kolejny udowodnił swoją polityczną arogancję. Mógł przecież odmówić uprzejmie, w jakiś sposób to tłumacząc, ale chyba jednak nie znalazł żadnego argumentu, którym mógłby się posłużyć, bo takie argumenty nie istnieją.

            Dlaczego Kaczyński nie chce stanąć twarzą w twarz z Tuskiem i zmierzyć się z nim na argumenty? Przede wszystkim uważam Kaczyńskiego za tchórza. Każdy tchórz woli przecież spoza kręgu otaczających go zwolenników bredzić o zdradliwej opozycji, oskarżać swoich przeciwników, wyzywać ich od najgorszych, obrzucać oszczerstwami i kalumniami, niż zmierzyć się z liderem konkurencyjnego ugrupowania w uczciwej walce na argumenty. Krzycząc na tych swoich wiecach, nie musi używać żadnych argumentów, a z błota, jakie spadnie na przeciwnika zawsze coś zostanie.

            Inna sprawa, że stając do debaty, Kaczyński musiałby odpowiedzieć na wiele niewygodnych pytań, dotyczących jego przeszłości politycznej i politycznych wyborów. A tego ten człowiek nie lubi, bardzo nie lubi, bo wielu spraw nie potrafiłby po prostu wyjaśnić w sposób przekonywający.

Jak Kaczyński wytłumaczyłby swoje rosyjskie powiązania?
Zwłaszcza w kontekście Lex Tusk

            Czy ktoś jest sobie w stanie wyobrazić na przykład, co Kaczyński miałby do powiedzenia na temat swoich spotkań z oficerem KGB niejakim Łasinem w latach 1989-90? Pytanie retoryczne. A przecież domaga się powołania specjalnej komisji badającej wpływy rosyjskie, do czego służy ustawa, zwana Lex Tusk.

            Ciekawe też, co szef PiS miałby do powiedzenia na temat tego, że w 2007 roku, a więc w czasie, gdy był premierem, jego podwładny Antoni Macierewicz opublikował raport z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. I jak by wytłumaczył fakt, że raport ten z polecenia Macierewicza został przetłumaczony na język rosyjski...

            Ciekaw też jestem, w jaki sposób Kaczyński, gardłujący dziś na temat haniebnej wyprzedaży polskiego majątku i spółek państwowych, wytłumaczył by fakt, że on i jego ludzie chyba w 2000 roku głosowali w Sejmie za prywatyzacją spółek PKP. Ciekaw też jestem, jak by uzasadnił swój udział w obradach Okrągłego Stołu, skoro doszło tam według niego do zdradzieckiego i tajnego porozumienia ówczesnych elit opozycyjnych z przedstawicielami komunistycznych władz Peerelu.

Kaczyński to polityczny menel. I PiS, jego partia, też

            Niezwykle interesująca byłaby wypowiedź Kaczyńskiego uzasadniająca zniszczenie Krajowej Rady Sądownictwa w postaci, w jakiej funkcjonowała do 2015 roku. A przecież – jak w wywiadzie opublikowanym w sobotnim wydaniu „Gazety Wyborczej” ujawnił profesor Adam Strzembosz – wzorzec takiej właśnie KRS podczas obrad Okrągłego Stołu opracował właśnie Jarosław Kaczyński.

            Ciekawe jest również, co na temat obalenia rządu Jana Olszewskiego miałby do powiedzenia Kaczyński. Leszek Moczulski opowiadał przecież swego czasu, że to właśnie Kaczyński namawiał lidera Konfederacji Polski Niezależnej do obalenia Olszewskiego. W tej chwili natomiast szef PiS stawia się w pozycji obrońcy Olszewskiego, który miał paść ofiarą spisku, w którym znaczącą rolę odgrywał Donald Tusk.

            Takich mrocznych wydarzeń z przeszłości Kaczyńskiego, o których ten człowiek wolałby nie wspominać, jest znacznie więcej. Jak więc miałby stanąć do debaty z Tuskiem, który wiele pamięta i mógłby poprosić o uzasadnienie takich a nie innych decyzji Kaczyńskiego. Konkluzję mam jeną na temat tego, jakim politykiem jest Kaczyński. Na pewno nie jest politycznym awanturnikiem – nie nazwałbym go tak, ponieważ dodałbym do jego działalności element romantyczny. Moim zdaniem Kaczyński jest politycznym menelem, podobnie zresztą, jak stworzony przez niego PiS.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne