Kaczyński i jego ferajna pogubili się w polskiej rzeczywistości. PiS nie ma pomysłu na Polskę, więc opowiada niestworzone rzeczy

            Gołym okiem widać, że Kaczyński i jego ferajna są zupełnie pogubieni i nie mają pomysłu ani na kampanię, ani na Polskę. Jak inaczej zinterpretować bowiem słowa Kaczyńskiego, który w Hełmie podczas pikniku wyborczego, finansowanego zresztą pieniędzmi publicznymi, straszył swoich wyborców, że jeśli Tusk przejmie władzę, to nie będą mogli chodzić do lasu na grzyby? Brzmiał, jakby sam najadł się grzybków, ale tych halucynogennych. Kaczyński i jego marionetki w postaciach Mateusza Morawieckiego Mariusza Błaszczaka próbują przekonać, że tylko PiS jest w stanie zagwarantować Polakom bezpieczeństwo. Nasuwa się pytanie – jakie bezpieczeństwo? Oskarżają również swoich poprzedników – a przede wszystkim Tuska – o likwidację polskiej armii. Kłamią i manipulują oczywiście, bo eksperci wojskowi mówią zupełnie co innego.

            Chociaż prezydent Andrzej Duda nie ogłosił jeszcze terminu wyborów parlamentarnych kampania wyborcza trwa w najlepsze. Włączył się w nią zarówno Jarosław Kaczyński, jak i pozostali ludzie PiS i członkowie rządu. Ostatnio Kaczyński z ferajną skupili się na organizowaniu pod przykrywką promocji programu 800 plus pikników rodzinnych . Pikniki przeradzają się oczywiście w wiece wyborcze PiS, a pretekst promocji pozwala finansować je z pieniędzy publicznych, czyli z podatków, płaconych także – a może przede wszystkim – przez przeciwników Kaczyńskiego. Ale takie są standardy PiS, do których nie powinniśmy się przyzwyczajać i traktować jako coś normalnego.

Jak PiS przegra wybory, to Polacy nie będą mogli zbierać grzybów.
Oto Kaczyński i jego kolejny absurd

            Szczyt absurdu Kaczyński osiągnął w miniony weekend podczas pikniku niby rodzinnego, ale jednak wyborczego, który odbył się w Chełmie koło Lublina. Tam szef grupy trzymającej władzę ogłosił, że jeśli opozycja, a przede wszystkim Donald Tusk wygra wybory, to zabroni Polakom chodzenia do lasu na grzyby. Przekonywał, że lasy zostaną sprywatyzowane i wtedy będzie zakaz wstępu do nich. A skoro są państwowe, to możemy swobodnie do nich wchodzić.

– My tę wolność mamy, chodzimy na grzyby. Ogromna część Polaków chodzi na grzyby. Ogromna część Polaków chodzi na grzyby. Chodzimy tam, żeby wypocząć, żeby się przejść, w najróżniejszych różnych celach chodzimy. To jest część naszej wolności i nie damy jej sobie zabrać – bredził Kaczyński.

            Zadziwiające jest to, że zebrał oklaski za swoje słowa. Przecież równie dobrze mógłby powiedzieć, że Tusk zabroni słuchać disco polo, jeżdżenia rowerem, czy smażenia schabowego – i pewnie też by zebrał oklaski od swoich wyznawców. Problem jednak w tym, że bardziej realny jest brak możliwości chodzenia na grzyby, jeśli PiS pozostanie przy władzy. Grzyby bowiem rosną w lasach, które Kaczyński i jego ferajna wycinają bez opamiętania.

            Wspominając o grzybach Kaczyński najprawdopodobniej ożywia awanturę, jaką PiS wszczął na początku roku, gdy komisja do spraw środowiska w UE zaproponowała zmianę dotyczącą lasów, polegającą na przeniesieniu leśnictwa do kompetencji wspólnych UE. Teraz wciąż te sprawy należą do kompetencji krajów członkowskich. Pisałem na ten temat w artykule Tak zwana zjednoczona prawica boi się o leśny biznes.... PiS zaczęło wówczas wrzeszczeć i straszyć Polaków, że stracą kontrolę nad polskimi lasami, czyli jedną trzecią powierzchni kraju. Jest to zatem według niego kwestia suwerenności Polski. Wrzutka Kaczyńskiego o grzybach zapowiada, że PiS będzie grzał ten temat podczas kampanii.

PiS oskarża poprzedników, że likwidowali jednostki wojskowe.
Generał Koziej dowodzi, że to manipulacja

            Kaczyński i jego ferajna nieustannie straszą Polaków zagrożeniem, które może nadejść spoza wschodniej granicy i zapewniają, że tylko PiS jest w stanie zapewnić obywatelom bezpieczeństwo. Trudno powiedzieć, co mają na myśli, mówiąc o bezpieczeństwie. Jeżeli bowiem śmigłowce bojowe każdego obcego kraju, a zwłaszcza wrogiego, jakim jest Białoruś pod rządami Łukaszenki, mogą sobie latać do woli nad terytorium Polski i nikt poza zwykłymi obywatelami nie reaguje, to na pewno nie jest to bezpieczeństwo. Jakby ktoś nie wiedział, to tak się dzieje właśnie pod rządami PiS.

            Argumentem ludzi PiS, przemawiającym za tym, że tylko oni zapewnią bezpieczeństwo Polakom, jest to, że oni rozbudowują siły zbrojne, podczas gdy ich poprzednicy je redukowali. I tu zarówno Kaczyński, jak i Morawiecki i Błaszczak rzucają liczbami, ile to jednostek zlikwidował na przykład Tusk. Ich absurdalne wypowiedzi skomentował generał Stanisław Koziej – profesor nauk wojskowych, nauczyciel akademicki, a w latach 2010-2015 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

            Generał stwierdził, że wypowiedzi pisowskich polityków nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. Stwierdził, że jednostki wojskowe nie były likwidowane, a jedynie konsolidowane, reorganizowane po rozpadzie Układu Warszawskiego.

Te jednostki, w których brakowało żołnierzy, które nie miały żadnej wartości bojowej, trzeba było łączyć , aby stanowiły wartość. Nie chodzi o to, że te jednostki były likwidowane – one były łączone, aby zachować siłę wojska – tłumaczył generał Koziej w Newsroomie WP.

            Jeśli mam wybierać, komu wierzyć, to wybieram generała Kozieja, który jednak jest ekspertem w kwestii wojskowości. Na pewno ekspertem nie jest Kaczyński, a nawet powiem, że człowiek ten nie ma zielonego pojęcia o tym, o czym próbuje mówić, na pewno ekspertem nie jest Morawiecki, chociaż przebrał się ostatnio w zieloną koszulę, jakby chciał coś zasugerować. I ekspertem w tych kwestiach nie jest Błaszczak, chociaż próbuje rządzić MON.

            Takie mam wrażenie, że Kaczyński i jego ferajna zupełnie się pogubili, nie mają żadnego pomysłu na kampanię i próbują opowiadać różne brednie w nadziei, że – jak stwierdził kiedyś Jacek Kurski – ciemny lud to kupi. Może i kupi, ale na ich miejscu już bym na to nie liczył.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne