Rząd PiS chwali się niskim bezrobociem. Bezpodstawnie – rynek pracy cierpi na poważną chorobę
Oficjalny poziom bezrobocia, którym chwalą się politycy partii rządzącej, oscyluje w okolicach 5 procent. Oznacza to, że 5 procent Polaków czynnych zawodowo pozostaje bez zatrudnienia. Trzeba przyznać, że to niski wskaźnik, ale i musimy wiedzieć, że w niemałej części został on wykreowany administracyjnie i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Poza tym z rynkiem pracy związane są pewne bardzo niepokojące zjawiska, o których politycy już nie wspominają, ani nic z nimi nie robią.
Do argumentu niskiego bezrobocia, które ma być jakoby zasługą rządu PiS, często odwołuje się premier Mateusz Morawiecki, jednocześnie atakując poprzednie rządy, które borykały się ze znacznie wyższym poziomem bezrobocia. Okazuje się jednak, że to puszenie się i obarczanie odpowiedzialnością poprzedników nie ma żadnych podstaw.
Stopa bezrobocia jest niska, bo bezrobotni są wykreślani z oficjalnego rejestru
Prawdą jest, że mamy w kraju stosunkowo niski poziom bezrobocia, który – zależnie od miesiąca – jest wyższe lub niższe, ale oscyluje w okolicach 5 procent. Jest to odsetek osób bezrobotnych, oficjalnie zarejestrowanych w urzędach pracy, w stosunku do ogółu czynnych zawodowo Polaków. W liczbach bezwzględnych liczba osób bezrobotnych wynosi około 790 tys.
To niewiele, ale musimy pamiętać, że są to osoby oficjalnie zarejestrowane w urzędach pracy. A nie każdy bezrobotny może się znaleźć w tej ewidencji, bo na przykład został z niej za karę wykluczony na 270 dni. Czego mógł dopuścić się bezrobotny, że został wykreślony z listy? Mógł na przykład nie potwierdzić gotowości do zatrudnienia.
– Kiedyś wykreślano takiego bezrobotnego z listy ewidencji na 90 dni, później na 180, aż wreszcie na 270 dni – powiedziała ekonomistka profesor Joanna Tyrowicz dla Gazeta.pl.
Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że tak drastyczne wydłużenie okresu karnego wykreślenia z listy bezrobotnych, ma ogromny wpływ na wysokość stopy bezrobocia. Profesor Tyrowicz podkreśla ponadto, że wiele osób, po dziewięciu miesiącach pozostawania poza ewidencją urzędu pracy już tam nie wraca, bo uznaje, że nie ma po co. Bo nawet trudno w Polsce o zasiłek dla bezrobotnych – w ostatnich dwóch dekadach prawo do tego zasiłku miało zaledwie 10-12 procent bezrobotnych.
Rząd PiS nie interesuje się tym, że 4 mln osób jest wykluczonych przez rynek pracy. Nie interesuje go również bezrobocie młodych
Rozmówczyni portalu Gazeta.pl zwraca również uwagę na to, że chociaż oficjalnych bezrobotnych mamy zaledwie 790 tys. osób, to w rzeczywistości około 4 mln osób pozostaje poza rynkiem pracy.
– To ci wszyscy, którzy pełnią funkcje opiekuńcze i nie mogą znaleźć pracy, pozwalającej na łączenie jej z opieką lub sfinansowanie opieki – tłumaczy profesor Joanna Tyrowicz. – To także ta grupa osób, która ma jakąś formę niepełnosprawności, a rynek pracy nie jest dla tej grupy włączający. Kolejna grupa, to pracownicy sezonowi, dla których jest praca przez kilka miesięcy.
W Polsce mamy do czynienia z jeszcze jednym, bardzo niepokojącym zjawiskiem. Jest nim poziom bezrobocia wśród ludzi młodych, sięgający 10-12 procent. To dziwne, ponieważ mówiąc o wiekowej strukturze społeczeństwa, mamy do czynienia z piramidą odwróconą, wynikającą z faktu, że więcej osób umiera niż się rodzi. Jednocześnie rokrocznie na emeryturę odchodzi niemała grupa 65-latków, zwalniając miejsca pracy dla ludzi młodych. Dlaczego więc bezrobocie wśród młodych jest dwukrotnie wyższe niż bezrobocie ogólne? Nikt jakoś nie bada tego zjawiska i nie próbuje mu zaradzić.
Wspomniane bezrobocie wśród młodych nie obejmuje tak zwanych osób NEET (z angielskiego: not in employment, education or training), które nie uczą się, nie pracują i nie uczestniczą w żadnym programie aktywizacji zawodowej. W 2022 roku w grupie młodych 18-24 lata odsetek NEET wynosił 10 procent wśród mężczyzn i 12 procent wśród kobiet, w grupie 25-29 lat wyniósł on 10 procent wśród mężczyzn i 22 procent wśród kobiet, zaś w grupie wiekowej 30-34 lata odsetek osób NEET wyniósł 8 procent wśród mężczyzn i 20 procent wśród kobiet. Czy nie jest to niepokojące? Oczywiście, że jest... Ale dlaczego nikogo to nie interesuje?
Tak więc, premierze Morawiecki, nie ma się co prężyć, puszyć i chwalić administracyjnie wyśrubowanym niskim bezrobociem, tylko zająć się rzeczywistymi problemami chorego – niestety – rynku pracy.
Komentarze
Prześlij komentarz