Jak tu szanować władzę PiS, skoro nie daje ani jednego powodu ku temu? Szanować Prezydenta RP tylko za to, że sprawuje ten urząd, to trochę mało
Proszę mi wierzyć, chciałbym darzyć szacunkiem prezydenta Andrzeja Dudę, premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, prezesa Adama Glapińskiego, marszałkinię Elżbietę Witek i wielu innych ludzi z PiS, którzy sprawują wysokie urzędy w państwie Polskim. Chciałbym darzyć ich szacunkiem, za ich mądre decyzje, wyważone słowa i za to, że godnie reprezentują mnie za granicami kraju. Ale nie mogę, bo podejmują decyzje szkodliwe dla mnie i mojego kraju, są kłótliwi, czasem wręcz chamscy, wyniośli i opryskliwi, tryskający pogardą wobec zwykłych ludzi, a przede wszystkim posuwający się do manipulacji i pospolitych kłamstw. Czasem wręcz mam wrażenie, że traktują mnie jak paniska swoich gamoniowatych chłopów pańszczyźnianych. Więc za co ich szanować?
W okresie prawie 8 lat rządów tak zwanej zjednoczonej prawicy namnożyło się wiele różnych przypadków, które sprawiają, że przyzwoity człowiek, za jakiego się uważam, zaczyna się wstydzić za ludzi sprawujących w jego imieniu najwyższe urzędy w państwie. A jeśli się wstydzisz, trudno mówić o szacunku wobec nich. Wręcz przeciwnie – zaczynasz ich lekceważyć i – jako w pewnym sensie ich pracodawca, bo opłacani są z twoich podatków – masz ogromną ochotę potraktować ich dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy.
Jakim sposobem Andrzej Duda ma być
otoczony szacunkiem,
skoro nawet Bóg mu nie dopomógł?
Zacznijmy może od najważniejszego człowieka w państwie, prezydenta Andrzeja Dudy. Obejmując swój urząd złożył ślubowanie, z którego wynikało, że będzie stał na straży Konstytucji RP. I nawet powołał się na Boga słowami „tak mi dopomóż Bóg”. I nawet Bóg mu nie dopomógł, bo później – podpisując ustawy pozostające w niezgodzie z Konstytucją – wielokrotnie sam tę konstytucję złamał. I jak tu darzyć go szacunkiem? No nie da się.
Mniej więcej w połowie swojej kadencji, bo w 2017 roku, Andrzej Duda udzielił wywiadu TVP Historia. I tam powiedział coś, co zjeżyło mi włos na głowie. Stwierdził mianowicie, że Andrzej Duda nie będzie prezydentem wszystkich Polaków, bo nie wszyscy Polacy oddali na niego głos.
Tak, przyznaję, nie oddałem głosu na Dudę, więc sam się ustawiłem – tak by wynikało z jego słów – poza nawiasem. I przyznaję, Duda nie jest moim prezydentem, ale nie dlatego, że – jak stwierdził – nie oddałem na niego głosu. Po prostu sam się wyłączył, a miał szansę, abym jednak uznał jego prezydenturę. Po swoich słowach szansę tę utracił. Dla mnie przestał być prezydentem, stał się nikim. Udowodnił, że absolutnie nie ma pojęcia o tym, co to znaczy być prezydentem RP. Za co więc miałbym go szanować?
Prezydent RP najpierw podpisuje, a
później czyta, albo najpierw czyta,
ale nie rozumie, co czyta. I
jak go tu szanować?
Przytoczę jeszcze sprawę ogromnych pieniędzy dla Polski na realizację KPO. Duda nie podpisał noweli ustawy o Sądzie Najwyższym, co gwarantowałoby nam wypłatę ponad 35 mld euro z unijnego Funduszu Odbudowy. Duda wysłał tę ustawę do TK dla sprawdzenia jej zgodności z Konstytucją, choć wiedział, że ustawa ta utknie tam na czas nieokreślony. I tak też się stało, przez co nie mamy ponad 160 mld złotych. A może nie zdawał sobie z tego sprawy, co jeszcze bardziej dyskwalifikuje go jako polityka i odbiera – moim zdaniem prawo do szacunku.
I jeszcze o Dudzie trochę. Niedawno podpisał ustawę określaną jako Lex Tusk i dla spokoju sumienia odesłał do TK Przyłębskiej. Ustawa mogła wejść w życie bez orzeczenia TK. Gdy jednak biedny Duda zorientował się, co podpisał, natychmiast zaproponował nowelizację tej ustawy. Czy to oznacza, że przed podpisaniem nawet nie przeczytał dokumentu, a jedynie uległ naciskom? A może przeczytał, ale nic nie zrozumiał, i dopiero doradcy mu wytłumaczyli, o co chodzi?
Jakkolwiek by sprawy nie tłumaczyć, jedno jest pewne – Duda się ośmieszył. Jak więc szanować człowieka, który ośmiesza się nie tylko w taki, lecz jakikolwiek sposób, zwłaszcza człowieka, który sprawuje urząd Prezydenta RP. Nie da się.
I teraz nasuwa się ważne pytanie – czy Andrzejowi Dudzie nie należy się aby szacunek z tytułu urzędu, jaki sprawuje? Myślę, że należy tutaj oddzielić urząd od człowieka, który go sprawuje. Dla dobra urzędu, oczywiście, dzięki czemu nie dozna on uszczerbku na swojej wadze i znaczeniu. A to, że ten urząd sprawuje Duda nie oznacza, że znaczenie i waga urzędu spływają na Dudę. Na to bowiem trzeba zasłużyć, jak i na szacunek.
Komentarze
Prześlij komentarz