PiS w panice odgrzał bardzo zjełczały kotlet. Chyba wlazł na minę
Eksperci dziwią się, że Jarosław Kaczyński już teraz ogłosił rewaloryzację świadczeń 500 Plus do kwoty 800 złotych na dziecko. Do wyborów przecież zostało jeszcze sześć miesięcy, więc ta obietnica spowszednieje wyborcom. Może PiS chodziło o to, aby to nie wyglądało na kiełbasę wyborczą? Skoro bowiem emeryci otrzymali zrewaloryzowane emerytury w kwietniu, to warto rewaloryzację 500 Plus ogłosić w maju, aby stworzyć wrażenie, że to w trosce o tych najuboższych, których najbardziej dotyka inflacja. Problem w tym jednak, że na razie to obietnica, a rzeczywiste pieniądze popłyną dopiero od stycznia przyszłego roku. A poza tym odezwał się premier Mateusz Morawiecki i stwierdził, że owszem, waloryzacja będzie, ale pod warunkiem, że PiS wygra wybory. A więc jednak kiełbasa wyborcza, a raczej wyborczy szantaż.
Na ten szantaż wyborczy zgrabnie zareagował Donald Tusk proponując, aby już teraz – z pomocą opozycji – uchwalić w Sejmie ustawę o rewaloryzacji świadczenia 500 Plus z mocą obowiązującą od 1 czerwca, byłby to więc taki prezent dla dzieciaków z okazji Dnia Dziecka. Nic z tego, nie będzie prezentu dla najmłodszych mieszkańców z okazji ich święta ze strony partii rządzącej.
Tusk proponuje, PiS mówi „nie” i potyka się o własne nogi
Wszelkie wątpliwości rozwiała ministerka pracy i polityki społecznej Marlena Maląg, która powiedziała zdecydowanie „nie” propozycji Tuska. Tłumaczyła, że pieniądze w tegorocznym budżecie są już rozplanowane i nie ma możliwości na sfinansowanie waloryzacji. Dla kogo jednak takie argumenty? Przecież wszyscy wiemy, że PiS nie takie cuda z budżetem wyczyniał, gdy wymagał tego interes grupy trzymającej władzę, czyli Kaczyńskiego i jego ferajny. Czyżby więc interes najuboższej części społeczeństwa był nieistotny dla tak zwanej zjednoczonej prawicy? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Z drugiej strony trudno się dziwić takiej reakcji ze strony partii rządzącej. PiS jest bowiem formacją bardzo praktyczną. Gdyby przystał na ofertę Tuska, utraciłby efekt szantażu wyborczego i Polacy nie mieliby powodu, aby głosować na tak zwaną zjednoczoną prawicę. Zwłaszcza że do października 800 Plus zdążyłoby spowszednieć, zaś inflacja zdążyłaby już zjeść część jego realnej wartości. Kaczyński musiałby zatem poszukać w kapeluszu, którego nie ma, kolejnego królika.
Rakieta podpaliła im fotele, więc odgrzali stary kotlet, czyli 500 Plus
Tusk wygrywa zatem tę rozgrywkę. Zapowiedział bowiem, że dziś zostanie złożony do kancelarii Sejmu projekt ustawy o rewaloryzacji 500 Plus, przygotowaną przez PO. Tym samym uwiarygodnił swoją wcześniejszą obietnicę, że wszelkie świadczenia, jakie Polacy nabyli od PiS, nie będą im odebrane, jeśli opozycja przejmie władzę. Pokazał również, że jest gotów zrewaloryzować 500 Plus po wygranych przez opozycję wyborach, jeśli teraz się to nie uda. Zatem wytrącił z rąk Kaczyńskiego hak na wyborców, który można ująć w kilku słowach: jeśli nie zagłosujecie na PiS, nie będzie rewaloryzacji 500 Plus.
Czyżby zatem Kaczyński i jego ferajna nie przewidzieli takiego obrotu sprawy? Mogli przecież poczekać z tą rewaloryzacją, która i tak ma obowiązywać od 1 stycznia. Oczywiście, że mogli, ale rosyjska rakieta, która przeleciała nad większością terytorium kraju i spadłą pod Bydgoszczą oraz balon szpiegowski, który wleciał z Białorusi, podpaliły im im fotele pod tyłkami i musieli znaleźć jakąś wrzutkę, która przynajmniej częściowo przesłoniłaby dowód na to, że tak zwana zjednoczona prawica to banda nieudaczników, kłamców i manipulantów.
A ponieważ nie potrafili wymyślić nic nowego, co przeczy opinii, jakoby PiS charakteryzował się pracowitością, kreatywnością (Sic!) i wykazywał się inicjatywą programową, odgrzał bardzo zjełczały już kotlet z 2015 roku.
Komentarze
Prześlij komentarz