Marcin Przydacz objawił się jako kolejny Bambik. Mateusz Morawiecki ma towarzystwo
Marcin Przydacz, szef biura polityki międzynarodowej w kancelarii Prezydenta RP zapewniał w dzisiejszym Salonie Politycznym Trójki, że należy do grona profesjonalistów, które zajmuje się ważnymi sprawami. A mówił to w kontekście skandalu wokół rosyjskiej rakiety, znalezionej pod koniec kwietnia w pobliżu Bydgoszczy. Tym samym ogłaszam, że ujawnił się kolejny Bambik z ferajny Kaczyńskiego, czyli tak zwanej zjednoczonej prawicy. Zwłaszcza że był to jedynie wstęp do bredni, których naopowiadał później.
Obecność Marcina Przydacza, szefa biura polityki międzynarodowej w kancelarii Prezydenta RP, w Salonie Politycznym Trójki w charakterze gościa miała związek z wczorajszą naradą w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Narada ta w części dotyczyła spraw związanych z rakietą rosyjską, znalezioną w końcu kwietnia w lesie koło Bydgoszczy. Przypomnijmy, że rakieta ta wleciała do polskiej przestrzeni powietrznej w połowie grudnia 2022 roku, przeleciała na większością terytorium kraju i spadła tam, gdzie został znaleziona. Rakieta tego typu jest przystosowana do przenoszenia ładunków jądrowych.
PiS to przecież profesjonaliści – zajmują się ważnymi sprawami
Na początku rozmowy z Beatą Michniewicz Przydacz zapewnił, że wszyscy – a więc i on – biorący udział w naradzie są profesjonalistami i zajmują się ważnymi sprawami. Już na starcie zatem dodał sobie powagi i znaczenia. Ale już chwilę potem – pytany o sprawy związane z wspomnianą rakietą – odpowiedział z zupełnie poważną miną, że cały system ochrony powietrza działa sprawnie.
– Trzeba pamiętać, że mamy procedury, które obowiązują w stanie pokoju i nie są przystosowane do tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą – stwierdził gość z kancelarii Prezydenta RP. – wystarczy je dostosować do nowych wyzwań.
On to naprawdę powiedział... Wygląda na to, że ani on, ani ktokolwiek inny – z ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem na czele – nie zauważyli, że wojna w Ukrainie trwa już 15 miesięcy. Pod rządami tychże profesjonalistów zajmujących się ważnymi sprawami Polacy mają czuć się bezpiecznie.
Ruska rakieta wleciała, zaś Bambik
Przydacz twierdzi,
że polskie niebo nie jest dziurawe
Zapewnił również, że w związku ze skandalem z rakietą, nie spadną żadne głowy, nie będzie żadnych konsekwencji personalnych. Bo – jego zdaniem – nie było żadnych zakłóceń w komunikacji. Pomimo tego, że o incydencie prezydent Andrzej Duda miał się dowiedzieć dopiero w kwietniu, podobnie zresztą, jak premier. Przynajmniej tak twierdził Mateusz Morawiecki.
Michniewicz przypomniała, że opozycja domaga się dymisji Błaszczaka. Na marginesie przypomnę, że szef PiS Jarosław Kaczyński stwierdził autorytatywnie, że domaganie się dymisji Błaszczaka, to wpisywanie się w głos Kremla.
Pewnie dlatego Przydacz ocenił, że dymisji domaga się ta nieodpowiedzialna część opozycji. Ta część opozycji, która nie pamięta, że część problemów z ochroną polskiego nieba wynika z wieloletnich zaniedbań w czasach, gdy rządził Donald Tusk. Biedak zupełnie zapomniał, że PiS rządzi już prawie tyle czasu, co koalicja PO-PSL. Ale co tam, może był stremowany występem na antenie radia?
Ale nie zapomniał dodać, że dopiero po 2016 roku na poważnie zaczęła się budowa ochrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej kraju.
– Wcześniej niebo nad Polską było dziurawe – stwierdził Przydacz.
To znaczy, że teraz nie jest dziurawe. A to, że wleciała ruska rakieta, po niej białoruskie balony szpiegowskie, a nad lotniskami latają niezidentyfikowane drony, wprowadzające zamęt w ruchu lotniczym, to furda. Bo przecież niebo nie jest już dziurawe.
Wygląda na to, że objawił się kolejny Bambik w tak zwanej zjednoczonej prawicy. Mateusz Morawiecki nie jest osamotniony.
Komentarze
Prześlij komentarz