Dyplomatołki z PiS znowu wywołali międzynarodową awanturę ustawą Lex Tusk. Mają też wewnętrzny problem
Tak zwana zjednoczona prawica już raz wywołała międzynarodową awanturę, uchwalając ustawę o IPN, która miała bronić dobrego imienia Polski i Polaków na całym świecie. Pod naciskiem zewnętrznym, głównie ze strony USA, Kaczyński i jego ferajna szybko wycofali się z przyjętych rozwiązań prawnych. Teraz PiS wybździł ustawę o komisji weryfikacyjnej, która ma badać wpływy rosyjskie. No i kolejna awantura gotowa, też międzynarodowa. Słychać groźne pomruki z USA i Unii Europejskiej. Ale i w obozie rządzącym słychać głosy niezadowolenia. Zwłaszcza ze strony ziobrystów, lecz nie tylko, bo utyskują również ludzie PiS. Donald Tusk mógł mieć rację, że PiS pożałuje tego, że wprowadził Lex Tusk.
Niesłychane, że można uchwalić ustawę, która łamie zasady demokracji i nie zastanawiać się, jak zareaguje na to świat zewnętrzny, którego częścią przecież jesteśmy. Ale Kaczyński i jego ferajna już niejeden raz udowodnili, że zachowują się jak chłopcy w piaskownicy, dzieci we mgle lub w ostrej smudze cienia, o której swego czasu rapował Andrzej Duda, zwany prezydentem.
PiS walnęło niezbyt mądrym łbem w mur. UE nie zamierza się wahać
Wiadomo było, że Lex Tusk rozpali do czerwoności polską scenę polityczną. Ale i wiadomo było również, że ustawa, która niszczy zasady demokratycznego funkcjonowania państwa i uderza w prawa obywatelskie, odbije się echem poza granicami kraju. Polska bowiem nie jest zawieszona w próżni, należy do międzynarodowej społeczności demokratycznej i ma pewne ambicje pełnić w niej jedną z ważniejszych ról. Jednak Kaczyński i jego ferajna, czyli PiS, zdają się o tym nie wiedzieć. A jeśli ktoś nie zdaje sobie sprawy z takiego układu rzeczywistości, w pewnym momencie wali boleśnie swoim niezbyt mądrym łbem w mur.
No i PiS walnęło swoim niezbyt mądrym łbem w mur, zapomniawszy już chyba o ogromnym guzie, jaki sobie nabiło w 2016 roku, wprowadzając ustawę o IPN, która miała bronić dobrego imienia Polski i Polaków na całym świecie. Otóż mamy już reakcję i komentarz z Unii Europejskiej.
– Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni polską ustawą o komisji, która może pozbawić obywatela praw bez możliwości odwołania się do sądu – powiedział między innymi komisarz do spraw sprawiedliwości Didier Reynders. – Ale nie zawahamy się podjąć odpowiednich środków, jeśli będzie trzeba.
Reynders użył dyplomatycznego języka, ale zabrzmiało groźnie. Już wczoraj pisałem o tym, że po podpisaniu przez Dudę Lex Tusk, możemy zapomnieć o pieniądzach z KPO. I pod znakiem zapytania pozostaje wypłata ogromnych pieniędzy z bieżącego budżetu UE.
Amerykanie też tupnęli nogą. Muszą być uczciwe i wolne wybory
Usłyszeliśmy też groźny pomruk z USA. Rzecznik departamentu stanu Matthew Miller wyraził obawę, że uchwalone przepisy mogą być nadużywane do „ingerowania w wolne i uczciwe wybory w Polsce”. Brzmi niewinnie, ale pamiętajmy, że to język dyplomatyczny. Komunikat ten po przetłumaczeniu na język potoczny mógłby brzmieć:
Zastanówcie się, co robicie, jeśli chcecie się z nami dalej kumplować i robić razem z nami fajne rzeczy.
Polskie MSZ odpowiedziało na głos z Ameryki, ale jest to treść niewarta uwagi, więc ją pominę.
Lex Tusk wywołuje wrzenie w tak zwanej
zjednoczonej prawicy,
a opozycja zwiera szeregi
Nad Lex Tusk rozgorzała również dyskusja na krajowej scenie politycznej. I nie mam wcale na myśli głosów opozycji. Bo i w obozie tak zwanej zjednoczonej prawicy pojawiły się pomruki niezadowolenia. W Mateusza Morawieckiego – jak donoszą niektóre media – uderzyli ziobryści zarzucając mu, że ustawa Lex Tusk została przygotowana nieudolnie, niechlujnie i generalnie jest do poprawy. Także ludzie PiS przebąkują, że ustawa ma tyle błędów, że w zasadzie już wymaga nowelizacji. Zamiast więc Lex Tusk skonsolidować obóz tak zwanej zjednoczonej prawicy, to wprowadziła do niego zamęt i wrzenie.
Wygląda natomiast na to, że Lex Tusk zwarła szeregi opozycji. Przykładem jest Szymon Hołownia, który oświadczył, że weźmie udział w marszu opozycji 4 czerwca, chociaż wcześniej odżegnywał się od niego. Niektórzy politolodzy nie wykluczają nawet możliwości powstania jednej listy opozycji.
Możliwe zatem, że Donald Tusk miał rację mówiąc do obozu władzy, że pożałują tej ustawy.
Komentarze
Prześlij komentarz