Bursztynowe ciekawostki: Lodowiec był środkiem transportu dla Złota Bałtyku
Wiadomo powszechnie, że bursztyn powstał z żywicy drzew porastających ok 50 mln lat temu ląd skandynawski w dorzeczu hipotetycznej rzeki Eridanos. Żywica spływała dopływami do głównego nurtu rzeki, a następnie wraz z drewnem, z którego pochodziła i z którym początkowo była związana, płynęła dalej na południe. Materiał żywiczny gromadził się wraz z iłami i naniesionym przez piaskiem przy ujściu do morza, do którego wpadała rozgałęzioną deltą chłapowsko-sambijską na wysokości wejścia do dzisiejszej Zatoki Gdańskiej. Tam przeleżał kilkadziesiąt milionów lat, podlegając różnorodnym procesom chemicznym, aby w końcu uzyskać postać, w jakiej go dzisiaj znamy.
Musiało jednak wydarzyć się coś, co sprawiło, że bursztyn naniesiony przez Eridan do delty chłapowsko-sambijskiej rozprzestrzenił się nie tylko na większości obszaru dzisiejszej Polski, ale i Europy. Mamy go na Kurpiach i Mazurach, w Borach Tucholskich, w Wielkopolsce, a nawet pod Łodzią. Dotarł na Ukrainę, do Rumunii, w niewielkich ilościach na Syberię, a także do Niemiec. Musiał mieć jakiś środek transportu, który przeniósł go na tak wielkie odległości. Był nim lodowiec.
Lodowiec – jak spychacz – przetransportował bursztyn bałtycki w inne rejony
W okresie ostatniego miliona lat doszło do nagłego ochłodzenia klimatu i tereny dzisiejszej Skandynawii pokryły ogromne masy śniegu, które – nie topniejąc – przeobraziły się w lądolody przemieszczające się na południe. Krocząc powoli głęboko żłobiły powierzchnię ziemi i jak gigantyczny spychacz przesuwały ją wraz z całym ulokowanym w niej materiałem daleko przed siebie. Siłą rzeczy zmieniły swoje położenie także nagromadzone u ujścia Eridanu osady.
W czasie wędrówki lodowca zdarzały się także okresy cieplejsze, gdy masy lodu zastygały w bezruchu, a gromadząca się pod nim woda tworzyła wartkie potoki a nawet rzeki, które jeszcze głębiej wcinały się w podłoże, wypłukując co lżejszy materiał, a zwłaszcza bryłki bursztynu, którego ciężar właściwy jest niewiele większy od ciężaru właściwego wody. Wypłukany bursztyn osadzał się na przedpolach lądolodu i gdy ten ruszał dalej w swoją wędrówkę na południe, lodowy spychacz niósł go przed siebie, rozsiewając po całym obszarze, jaki nawiedził.
Wprawdzie przyjmuje się, że bałtycki bursztyn dotarł na Ukrainę w podobny sposób jak gdzie indziej, czyli niesiony lodowcem, to jednak niektórzy badacze ukuli hipotezę, że tamtejsze złoża mogą mieć charakter pierwotny. Ich zdaniem tereny dzisiejszej Ukrainy, podobnie jak Skandynawię, mogły porastać lasy z obficie żywicującymi drzewami. Osadzająca się żywica mogła zatem podlegać podobnym procesom organicznym, zawartymi między innymi w cyklu Krebsa, w wyniku czego powstał bursztyn o właściwościach sukcynitu.
Rzeka Eridanos mogła mieć na południu siostrę bliźniaczkę
Warto też zauważyć, że południowy brzeg morza, do którego deltą chłapowsko-sambijską wpadała skandynawska rzeka Eridan niosąca bursztyn, opierał się o tereny dzisiejszej Ukrainy. Morskie sztormy i prądy mogły zatem przenosić żywiczny materiał, zgromadzony w delcie, na południowy brzeg. W podobny sposób mogły oczywiście powstać bursztynowe złoża na lubelszczyźnie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ówczesne morze – zwane także morzem Tetydy – pełne było wysp układających się w archipelagi.
Zresztą istnieje też koncepcja, że złoża lubelskie powstały w jeszcze inny sposób. Wynika ona z założenia, że złoża ukraińskie mają charakter pierwotny i mniej więcej na terenie dzisiejszej lubelszczyzny do morza Tetydy wpadała rzeka niosąca żywicę z porosłych żywicującymi lasami obszaru Ukrainy, podobnie jak Eridan w delcie chłapowsko-sambijskiej na północy, nanosząc tam swoje osady w analogicznej, ale dużo mniejszej delcie.
Skąd bursztyn bałtycki na na wybrzeżu Morza Północnego?
I jeszcze jedna dziwna rzecz – bursztyn występuje również na wybrzeżach Morza Północnego. Początkowo środowiska naukowe, interpretujące „Historię naturalną” Pliniusza Starszego, były przekonane, że opisywane tam wyspy pełne bursztynu, leżące na zachód od sztolni sambijskich, to Wyspy Fryzyjskie na Morzu północnym. Najnowsze jednak badania dowodzą, że Pliniuszowi chodziło o wyspy z delty Wisły, uchodzącej do Morza Bałtyckiego.
Skąd więc bursztyn bałtycki na wybrzeżu Morza Północnego? Raczej trudno domniemywać, że został tam przeniesiony ze wschodu przez lodowiec. Jedyne wyjaśnienie, jakie się nasuwa, ma związek z Eridanosem. Otóż mniej więcej 12 milionów lat temu, a więc w miocenie, brzegi morza Tetydy cofnęły się na południe. Skandynawskiej rzece nie pozostało zatem nic innego, jak opuścić deltę chłapowsko-sambijską. Eridan skierował swój bieg na zachód i dotarł do terenów dzisiejszego Morza Północnego. W obszarze współczesnej Holandii rzeka utworzyła nową deltę, która miała być wiele potężniejsza niż delta chłapowsko-sambijska. Od tego momentu tam właśnie musiała składać bogactwa skandynawskich lasów.
Komentarze
Prześlij komentarz