Jarosław Kaczyński i jego ferajna pojechali ratować wieś. Przed sobą oczywiście

            Nie było mowy o tym, że kryzys zbożowy dotknął polską wieś, dopóki rolnicy nie zaczęli protestować. Grupa trzymająca władzę miała po prostu w głębokim poważaniu, że ukraińskie zboże rujnuje wieś. Tak zwana zjednoczona prawica nie potrafiła, a może nie chciała sobie poradzić z tym, że tanie zboże z Ukrainy opanowało polski rynek, a miało przejechać przez nasz kraj tylko tranzytem. Teraz Jarosław Kaczyński i jego ferajna ruszyli do wsi Łyse koło Ostrołęki, aby ratować polską wieś. Przed sobą oczywiście i własnym nieudacznictwem. A wybrali Łyse, bo tam nie ma niezadowolonych rolników.

            To charakterystyczne dla PiS, że gdy w kraju wybucha pożar, wszyscy – z Kaczyńskim na czele – lecą go gasić. A najlepiej i najbezpieczniej pożar gasić tam, gdzie nic nie płonie. Tak jak we wsi Łyse koło Ostrołęki, gdzie pojechali w odwiedziny Jarosław Kaczyński i jego ferajna. Jak twierdzą bowiem sami mieszkańcy tej miejscowości, w okolicy nie ma niezadowolonych rolników, bo uprawia się tam głównie kukurydzę na kiszonki, nie ma zaś producentów pszenicy i innych zbóż, których rujnowałoby tanie zboże z Ukrainy. Kaczyński i jego ferajna mogli zatem spotkać się z miejscowymi w miłej atmosferze i dzielnie walczyć z problemem, którego tam nie ma.

Kaczyński niby pierwszy strażak gasi pożar w miejscu, gdzie go nie ma

            Tanie zboże z Ukrainy zalało polski rynek już w ubiegłym roku, gdy zniesione zostały cła na produkty rolne z Ukrainy. Ale zostało to zrobione między innymi po to, aby umożliwić tranzyt ukraińskiego zboża do krajów, do których zwykle trafiało, na przykład na kontynent afrykański. Z powodu wojny bowiem dotychczasowe drogi transportu zboże przez Morze Czarne zostały zamknięte.

            I już w ubiegłym roku dało się słyszeć głosy, że tanie ukraińskie zboże doprowadzi do kryzysu na polskim rynku rolniczym. Władze jednak z Mateuszem Morawieckim na czele zapewniały, że do żadnego kryzysu nie dojdzie, ponieważ ukraińskie zboże przejedzie przez Polskę tranzytem i w żadnym wypadku nie trafi na polski rynek. Ale – jak to władze PiS – nie potrafiły oczywiście tak zorganizować tranzytu zboża z Ukrainy, aby nie dopuścić go na własny rynek. A może po prostu nie chciały tego zorganizować tego w taki sposób, aby firmy związane z PiS mogły zarobić. No i zarobiły.

            Stracił natomiast polski rolnik, czego nie udało się utrzymać w tajemnicy, ponieważ rozpoczęły się rolnicze protesty. Dopiero wtedy rząd zaczął udawać, że próbuje rozwiązać problem. Problem, który oczywiście sam stworzył. Pierwsze, co zrobił, to zdymisjonował ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, którego zastąpił Robert Telus.

PiS robi to, co potrafi, czyli rozdaje pieniądze

            Rolnicze protesty jednak rozlały się na cały niemal kraj i PiS zaczął mieć problem, bo o polska wieś to ostoja pisowskiego elektoratu, więc nie można go tak zwyczajnie olać, jak inne grupy społeczne. Chociaż więc PiS sam rozniecił ogień, to sam musi go ugasić, a w rolę głównego strażaka wszedł sam Jarosław Kaczyński. Zgarnął co ważniejszych ze swojej ferajny i pojechał do Łysego, bo tam pożar nie sięga i jest w miarę sielsko.

            I Kaczyński ogłosił, że od dawna PiS pełni zaszczytną funkcję reprezentowania polskiej wsi. Jak reprezentuje, to widać i przekonali się sami rolnicy. Zapewnił też, że on i tak zwana zjednoczona prawica będą bronić polskiej wsi, ale nie dodał, że będą bronić przed sobą i swoim brakiem kompetencji i nieudacznictwem. Kaczyński ogłosił również, że państwo ruszy ze skupem zboża od rolników i zapłaci za tonę zboża nie mniej niż 1.400 zł. Mają też być utrzymane dopłaty do nawozów, ale na to potrzebna będzie zgoda Unii Europejskiej. Kaczyński ogłosił również, że podjęta została decyzja o zakazie wwozu do Polski produktów rolniczych z Ukrainy.

            Oczywiście na kryzys PiS zareagował tak, jak potrafi, a potrafi jedynie rozdawać to, co wcześniej odebrał w podatkach. Nic więcej. No podjął też decyzję o zakazie wwozu z Ukrainy produktów rolniczych, ale przecież taką decyzję każdy głupek potrafi podjąć. Nie każdy zaś potrafi sprawić, aby ta decyzja zaczęła działać. Wątpię, aby Kaczyński i jego ferajna to potrafili. Ale, kto wie...

Wszystko, co każdy dyktatorek lubi najbardziej

            Razem z Kaczyńskim Łyse odwiedził również premier Mateusz Morawiecki. Przede wszystkim wymienił wszystkie plagi, jakie spadły na rząd tak zwanej zjednoczonej prawicy, i pochwalił się, jak dzielnie z tymi plagami walczył i wyszedł zwycięsko. Nie powiedział jednak, że większość problemów, które zrzucił na wspomniane plagi, stworzył rząd PiS, który walczył jednocześnie z dziesiątkami afer, które były udziałem ludzi tak zwanej zjednoczonej prawicy. No i Morawiecki nie omieszkał zrobić to, co mu najlepiej wychodzi, czyli wszystkie problemy zrzucić na konto Tuska i opozycji. To Morawiecki rzeczywiście umie najlepiej.

            Oczywiście na spotkaniu nie zabrakło młodzieży z biało-czerwonymi chorągiewkami, co musiało się skojarzyć z patriotycznymi akademiami z czasów Peerelu. Nie zabrakło również ekipy w strojach ludowych, kwiatów, oklasków i okrzyków na cześć prezesa. Nie mogło zabraknąć tych elementów, bo ludzie o zapędach autorytarnych i dyktatorskich je po prostu uwielbiają.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne