Bursztynowe ciekawostki: Tam go szukaj, a na pewno znajdziesz

            Wciąż rośnie zainteresowanie eksploatacją polskich złóż bursztynu. Potrzebne są jednak rozwiązania prawne, które zachęcałyby, poprzez ułatwienia, do legalnego wydobycia bursztynu, z drugiej zaś miałyby zniechęcać do eksploatacji jego złóż pod osłoną nocy. Ale czy jest o co walczyć? Przecież udokumentowanych zasobów bursztynu na terenie Polski jest niewiele – doliczono się zaledwie 1.118 ton tego surowca w czterech rozpoznanych złożach. 

            Pierwsze z nich i największe to Górka Lubartowska w północnej części Lubelszczyzny, gdzie według danych Państwowego Instytutu Geologicznego z końca 2012 roku znajduje się 1.088 ton bursztynu. W Możdżanowie koło Słupska doliczono się 10 ton, w Przeróbce na terenie Gdańska – 17 ton oraz w Wiślince, miejscowości położonej w delcie Wisły na południe od Gdańska – 3 tony.

Bursztyn bałtycki występuje w dużych ilościach, ale głęboko

            Gdyby na terenie kraju leżało pod ziemią tylko tyle złota Bałtyku, z pewnością gra nie byłaby warta świeczki. Ale są jeszcze złoża rozpoznane wprawdzie, ale o nie rozpoznanych jeszcze zasobach. Na przykład w rejonie Kępy Swarzewskiej, położonej na zachód od Chłapowa, w geologicznych utworach eoceńskich występują na powierzchni ponad 70 kilometrów kwadratowych złoża bursztynu, będące przedłużeniem najbogatszych na świecie złóż sambijskich, których zasoby szacuje się na poziomie 590 tysięcy ton. Są to jednak złoża trudne do eksploatacji, ponieważ znajdują się na głębokości od 118 do 131 metrów.

– Ale na tych terenach na dawnych plażach odłożyły się aluwialne złoża bursztynu, występujące na tyle płytko, że nadają się do nieskomplikowanej eksploatacji – podkreśla jeden ze znawców tematu.

            Dodatkowym kłopotem jest fakt, że na powierzchni tego terenu mamy wiele cennych dla środowiska obiektów przyrody, które podczas wydobycia bursztynu niemal na pewno uległyby zniszczeniu.

Złoża bursztynu na Lubelszczyźnie są bardziej dostępne i tańsze w eksploatacji

            Zdecydowanie łatwiej byłoby eksploatować hipotetyczne złoża bursztynu, występujące w północnych rejonach Lubelszczyzny. Tam, pod powierzchnią około 730 kilometrów kwadratowych najprawdopodobniej lodowiec „zdeponował” – według szacunków – 256 tysięcy ton złota Bałtyku, nie licząc oczywiście wspomnianych już i rozpoznanych zasobów surowca w Górce Lubartowskiej. Geolodzy podkreślają jednak, że ten szacunek może być obarczony znacznym błędem, ponieważ prowadzono tam jedynie wstępne prace poszukiwawczo-rozpoznawcze i szacunki były czynione na podstawie niewielkiej liczby otworów wiertniczych. Wiadomo jednak, że błąd w szacunkach oznacza, że złoża mogą zawierać zarówno mniej niż podana wyżej liczba ton bursztynu, jak i więcej.

            Natomiast łatwość w eksploatacji tych złóż polega na tym, że na Lubelszczyźnie bursztyn zalega na głębokości od zaledwie 2 do 45 metrów. Oznacza to niższe koszty wydobycia, a ponadto nie są to tereny aż tak atrakcyjne pod względem przyrodniczym, więc eksploatacja tamtejszych złóż nie spowoduje znaczących strat w środowisku.

Kopali studnie i wydobywali bursztyn

            Pierwszymi mieszkańcami Lubelszczyzny, którzy wydobywali bursztyn, byli miejscowi rolnicy, kopiący studnie. Nie wszyscy jednak zdawali sobie sprawę z wartości tego surowca i nierzadko używali go do rozpalania ognia w domowych piecach. Niezwykle ciekawe okazy bursztynu wydobyto właśnie podczas kopania studni w Górce Lubartowskiej – analizy wykazały, że zawierają one pył i drobiny meteorytu. Przypuszcza się, że około 40 milionów lat temu w Ziemię uderzył pokaźnych rozmiarów skalisty przybysz z kosmosu i jego fragmenty przeniknęły do pokładów żywicy.

            Na pokładu bursztynu na Lubelszczyźnie natrafiono podobno podczas poszukiwania gazu łupkowego. Swego czasu rozpowszechniła się wieść, że w miejscowości Bereja bursztyn zatkał instalację do szczelinowania. Wprawdzie przedstawiciel firmy poszukującej gazu dementował te informacje tłumacząc, że gaz zalega znacznie głębiej niż występujące złoża bursztynu, więc bryłki złota Bałtyku nie mogły dostać się do instalacji, ale wiadomo, że w każdym przekazie lub plotce, nawet mało wiarygodnej, tkwi jakieś ziarenko prawdy.

Bory Tucholskie bogate w złoto Bałtyku. Ale bursztyn znajduje się
i w innych miejscach

            Ciągle jeszcze nieoszacowane pokłady bursztynu występują w Borach Tucholskich. Są to złoża udokumentowane historycznie jedynie, ale wiadomo, że na dużą – jak na owe czasy – skalę były one eksploatowane na przełomie XVIII i XIX wieku. Z historycznych zapisów wynika, że bursztyn występował zwykle na lewym brzegu Brdy, najczęściej w towarzystwie złóż węgla brunatnego. Najbardziej zasobne pokłady złota Bałtyku występowały w okolicach takich miejscowości, jak Swornigacie, Męcikał, Woziwoda, Rytel. Wspomina się także o terenach, położonych wokół Tucholi, Czerska, czy Chojnic. Powstało wówczas co najmniej kilkanaście kopalń bursztynu. Należały one zazwyczaj do osób pochodzenia żydowskiego. W okresie największego rozkwitu bursztynowego biznesu w Borach Tucholskich w jednej kopalni potrafiono zatrudnić nawet około 200 robotników.

            Wydobycie bursztynu w tym rejonie kraju pochyliło się ku upadkowi w XIX wieku, gdy odkryto bogate i łatwe w eksploatacji złoża złota Bałtyku na Półwyspie Sambijskim. Po prostu przestało ono być opłacalne. Mimo to w Borach Tucholskich kopano doły w poszukiwaniu bursztynu aż do II wojny światowej.

            Wydaje się, że nieprzypadkowo ze złożami bursztynu nad Brdą sąsiadowały pokłady węgla brunatnego. Coraz więcej bowiem mówi się o niemałych ilościach tego kruszcu, znajdowanych przy okazji wydobycia węgla w kopalni bełchatowskiej. Coraz częściej mówi się, że bursztyn występuje także między innymi w dolinie rzeki Warty, na terenie dzisiejszego powiatu wieluńskiego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne