Adam Glapiński zwany Glapą znowu odleciał i próbował zagadać rzeczywistość

            Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński zwany Glapą po raz kolejny wcielił się w postać byłego tyrana Kuby Fidela Castro i wygłosił długie przemówienie. Przede wszystkim oznajmił wszem i wobec, że inflacja w Polsce spada na łeb na szyję. Wspomniał też o swoich zarobkach, skarżąc się, że on wcale tak dużo nie zarabia, bo są tacy, co zarabiają więcej. Nie omieszkał również odnieść się do jesiennych wyborów, zaś jego opinię można ująć krótko – tylko PiS jest gwarantem rozwoju demokracji w Polsce.

            Adam Glapiński słynie z obszernych, nudnych i żenujących przemówień przy okazji ogłaszania decyzji Rady Polityki Pieniężnej, dotyczącej stóp procentowych. Tak było i teraz, chociaż mógł po prostu wydać oświadczenie, że stopy procentowe pozostają bez zmian. Ale nie prezes Narodowego Banku Polskiego zwany Glapą. Ten bowiem, niby kiedyś dyktator Kuby Fidel Castro, uwielbia długie i nudne przemówienia, podczas których wygłasza tezy, które dowodzą jego oderwania od rzeczywistości. Pisałem o tym między innymi w tekście Być jak Fidel Castro to i Glapiński potrafi.

Inflacja w Polsce i oszałamiające zarobki jednego z najgorszych prezesów
banków centralnych

            Adam Glapiński odniósł się przede wszystkim do inflacji w Polsce podkreślając, że zgodnie z wcześniejszymi jego przewidywaniami inflacja zaczęła spadać na łeb na szyję. Jeden z komentujących przemówienie Glapińskiego trafnie zapytał retorycznie, czy inflacja o tym wie, że spada na łeb na szyję. Nie ulega bowiem wątpliwości, że akurat Glapiński może pochwalić się jedną z najwyższych inflacji w Europie, a jest za nią odpowiedzialny przecież.

            Prezes NBP odniósł się także do swoich – przyprawiających o zawrót głowy – zarobków. Przypomnijmy, że Glapiński w 2022 roku zarobił w sumie 1.317.379 złotych, czyli o ponad 200 tys. więcej niż rok wcześniej. Jego zarobki wzrosły zatem o 18 procent, czyli więcej niż wynosi średnioroczna inflacja. Miesięcznie Glapiński zarabiał 108 tys. złotych. Ktoś obliczył, że dniówka Glapińskiego wynosi tyle, ile miesięcznie zarabia ponad 3 mln Polaków.

            Donald Tusk na jednym ze swoich spotkań z wyborcami powiedział, że Glapiński zarabia dużo więcej, niż jego amerykański odpowiednik, czyli prezes FED.

            Mimo to Glapiński nie omieszkał poskarżyć się, że tak naprawdę to on zarabia niewiele, bo prezesi banków komercyjnych potrafią zarobić kilka razy więcej. To prawda, ale Glapiński zwany Glapą zapomniał dodać, że prezesem komercyjnego banku nie zostaje się z politycznego nadania kumpli partyjnych, a dzięki posiadanym kompetencjom. Tymczasem w ubiegłym roku Glapiński znalazł się w grupie najniżej ocenianych prezesów banków centralnych w Europie według rankingu przygotowanego przez magazyn „Global Finance”. Niższą ocenę otrzymali jedynie szefowie banków Białorusi i Turcji.

Demokracja w Polsce według Glapińskiego, czyli demokracja według ludzi PiS

            Glapiński wydawał się również zmartwiony, że nie wiadomo, czy w Polsce da się utrzymać system demokratyczny, jeśli zbliżające się wybory wygra opozycja, czyli – jak określił – zakończą się one tragicznie dla Polski. W tym momencie prezes NBP zwany Glapą odleciał już całkowicie.

– Warszawskiej elicie się znowu marzy, żeby było jedno obowiązujące stanowisko, jeszcze nazywają je demokratycznym. Nazywać autorytaryzm i totalitaryzm demokratycznym to jest w stylu komunistycznym. Za komuny front demokratyczny zamykał ludzi do więzienia, zabijał, katował, na Rakowieckiej strzałem w tył głowy, dla demokracji. Mam nadzieję, że tak nie będzie – perorował Adam Glapiński.

            Wydaje się, że prezes w tym momencie całkowicie odleciał. Dla niego rzeczywista władza jednego człowieka w sytuacji, gdy rząd oraz inne instytucje państwowe są tylko fasadą, to demokracja. Demokracją nazywa upolitycznienie systemu sprawiedliwości, złamanie zasady trójpodziału władzy, pogarda wobec słabszych i mniejszości, zawłaszczanie dla partyjnych celów spółek państwowych. A już sprowadzanie państwa do partii, czyli PiS, to z pewnością cecha komunizmu, o czym Glapiński nie raczył wspomnieć. Zresztą, zaklinanie rzeczywistości i nieustanne przekonywanie wszystkich dookoła, że to właśnie teraz, za rządów tak zwanej zjednoczonej prawicy mamy do czynienia z prawdziwą demokracją, stało się ulubionym zajęciem ludzi z ferajny Kaczyńskiego. Pisałem o tym nie tak dawno w artykule Grupa trzymająca władzę przekonuje, że Polska jest demokratyczna. Otóż nie jest.

            Wydaj się, że ciągłe mówienie o demokracji świadczy o tym, że ludzie PiS sami w nią nie wierzą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne