Być jak Fidel Castro to i Glapiński potrafi
Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny pozostawiła stopy procentowe na dotychczasowym poziomie. Zdaniem ekonomistów, o których prezes NBP Adam Glapiński mówi tak zwani ekonomiści, jest to całkowita kapitulacja rady przed szalejącą inflacją. Po ogłoszeniu decyzji RPP Glapiński wygłosił długie przemówienie, które zarówno strukturą, jak i rozmiarami przypominało sławne przemówienia Fidela Castro. Często też przypominał, że on również jest ekonomistą. Zapewne – podobnie jak Jacek Kurski, który objął dyrektorskie stanowisko w Banku Światowym.
Adam Glapiński po ogłoszenie decyzji Rady Polityki Pieniężnej o pozostawieniu stóp procentowych na dotychczasowym poziomie, wygłosił długie, barwne i ze wszech absurdalne przemówienie. Jego mowa miała chyba przekonać, że decyzja RPP była ze wszech miar słuszna. Prezes NBP nie omieszkał posunąć się do oczywistych manipulacji i kłamstw.
Przekonywał między innymi, że Polska należy w świecie do grupy państw najbogatszych, aby za moment ogłosić, że 80 procent Polaków nie ma żadnych oszczędności. Pewnie prezes żyje równoległej rzeczywistości, w której mieszkańcy bogatych krajów klepią biedę. Albo miał na myśli naszą rzeczywistość oraz kraje rządzone przez tyranów, w których z narodowego bogactwa korzysta jedynie wąska grupa uprzywilejowanych. Problem w tym, że ten osobnik mówił o Polsce.
Prezes NBP – zwany też Glapą – wmawiał swoim słuchaczom, że ta osławiona inflacja wcale nie jest tak ogromna i straszna, bo przecież on wybrał się do sklepu z kartką i długopisem i spisał sobie różne ceny. I – jak on sam raczył zaobserwować – ceny te wcale nie są tak wysokie. A przynajmniej nie tak wysokie, jak to podają media z niepolskim kapitałem. Chyba prezes zapomniał, że Polacy sami sobie robią zakupy i doskonale wiedzą, ile ich kosztują poszczególne produkty.
Później Glapiński ni stąd ni zowąd zaczął przekonywać o tym, jak to dobrze mieć w domu kotka... Generalnie jego nudne, infantylne i groteskowe przemówienie przypominało swoją strukturą, treścią i rozmiarami sławne, wielogodzinne przemówienia byłego wodza komunistycznej Kuby Fidela Castro. Wiem, o czym mówię, bo zdarzyło mi się dawnymi laty posłuchać wielkiego rewolucjonisty. Do końca nie dotrwałem, ale pamiętam z jaką pieczołowitością mówca opisywał poszczególne części roweru. Oczywiście chodziło mu o przekonanie Kubańczyków, jak to fajnie jest mieć rower, w przeciwieństwie do samochodu, który jest dzikim wymysłem zgniłego i zdemoralizowanego Zachodu.
Tak więc Glapiński pouczał, nauczał , przekonywał i ostrzegał, dzięki czemu udało mu się – trafił do panteonu Wielkich Nauczycieli Ludzkości i stanął tam ramię w ramię z wielkim Fidelem.
Podczas swojej długiej mowy Glapiński co pewien czas z żarliwością zapewniał, że on przecież jest ekonomistą, w przeciwieństwie oczywiście do tak zwanych ekonomistów, którzy ośmielają się głosić inne niż on idee. Oczywiście. Jest takim samym ekonomistą, jak Jacek Kurski, który decyzją grupy sprawującej władzę reprezentuje nasz kraj w Banku Światowym obejmując tam intratne dyrektorskie stanowisko. Zarówno jemu, jak i Glapińskiemu, inflacja może skoczyć.
Komentarze
Prześlij komentarz