Odpowiedzialność za porażkę może spaść tylko na rząd
W Sejmie trwają prace nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma odblokować pieniądze dla Polski z unijnego Funduszu Odbudowy. Przyjęciu noweli tej ustawy sprzeciwia się Zbigniew Ziobro i posłowie Solidarnej Polski, więc Prawo i Sprawiedliwość liczy na poparcie projektu ustawy przez opozycję. Ale opozycja od dawna zapowiada wprowadzenie do projektu czterech swoich poprawek, na co kręci nosem PiS przekonując, że treść ustawy jest uzgodniona z Komisją Europejską i nie należy jej zmieniać. Premier Mateusz Morawiecki oznajmił dwa dni temu, że jeśli opozycja zablokuje projekt tej ustawy, to obciąży ją odpowiedzialność za brak pieniędzy na realizację Krajowego planu Odbudowy. Kwestia odpowiedzialności wygląda jednak zupełnie inaczej.
W środę (11 stycznia) Sejm rozpoczął prace nad projektem nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, przygotowanym przez rząd Mateusza Morawieckiego. Przyjęcie przez Sejm projektu noweli ma odblokować pieniądze z unijnego Funduszu Odbudowy. Gra jest warta świeczki, ponieważ dla Polski zostało zarezerwowane ponad 35 mld euro na realizację Krajowego Planu odbudowy.
Projektem nowelizacji ustawy o SN Sejm miał się zająć w połowie grudnia ubiegłego roku, ale niespodziewanie tuż przed posiedzeniem projekt ustawy został zdjęty przez PiS z porządku obrad. Prawdopodobnie chodziło o to, że prezydent Andrzej Duda – urażony, bo jego zdaniem projekt nie był z nim konsultowany – zapowiedział, iż nie podpisze przyjętej przez Sejm Ustawy. Uznał oficjalnie, że niektóre jej zapisy są niezgodne z konstytucją, na przykład, że sprawy dyscyplinarne sędziów przejmie Naczelny Sąd Administracyjny. Nie podobało mu się również, że sędziowie będą mogli kwestionować niezawisłość sędziów, powołanych przez neoKRS.
Jak wynika z informacji przekazywanych przez środowiska rządowe, tym razem projekt ustawy został skonsultowany z prezydentem Dudą. Morawieckiemu jednak nie udało się osiągnąć porozumienia ze Zbigniewem Ziobro i posłami Solidarnej Polski, którzy zapowiadają, że nie poprą rządowego projektu ustawy o SN.
W takiej sytuacji Morawieckiemu pozostaje liczyć na poparcie opozycji. Ale nie zwrócił się do niej – co wydaje się normalne w demokratycznym i cywilizowanym świecie – z prośbą o poparcie, lecz próbował je wymusić. Jeszcze kilka dni temu pokrzykiwał, że jeśli opozycja zablokuje projekt noweli ustawy o SN, to na nią spadnie odpowiedzialność za brak pieniędzy na KPO, co jest oczywistym kłamstwem i manipulacją. Ale taki sposób załatwiania wszelkich spraw jest pisowskim standardem, ci ludzie inaczej nie potrafią, bez względu na to, z kim przyjdzie im rozmawiać.
Tymczasem za brak odpowiedniego poparcia odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie Morawiecki i jego rząd, bo to oni przecież sprawują władzę wykonawczą, nie opozycja. W normalnym demokratycznym świecie rząd, który ponosi porażkę, podaje się do dymisji. Koalicja rządząca podejmuje próbę powołania nowego rządu, a jeśli to się nie udaje, powinny odbyć się przyśpieszone wybory do parlamentu. Tak z grubsza działa państwo demokratyczne i praworządne. Ale nie państwo PiS, w którym odpowiedzialność zawsze ponosi ktoś inny, ale nie władza.
Opozycja, której zależy – przynajmniej tak twierdzi – na odblokowaniu unijnych miliardów na KPO, jest skłonna poprzeć projekt ustawy, ale ma wobec niego uwagi. Zamierza wprowadzić cztery poprawki do projektu. Pierwsza polega na tym, że sprawy dyscyplinarne sędziów nie będzie rozpatrywał NSA, co może być niezgodne z konstytucją, lecz izba karna SN, czyli tak, jak było przed ziobrową deformą. Druga poprawka opozycji polega na wprowadzeniu wymogu siedmioletniego stażu dla sędziów, którzy będą zajmować się sprawami dyscyplinarnymi. W myśl trzeciej poprawki likwidacji mają ule przepisy tak zwanej ustawy kagańcowej, które mówią, że kwestionowanie statusu sędziego i prawidłowości jego powołania jest przyczynkiem do wszczęcia wobec kwestionującego postępowania dyscyplinarnego. Czwarta poprawka mówi o tym, że mają być unieważnione dotychczasowe orzeczenia Izby Dyscyplinarnej.
Strona rządowa próbuje przekonywać, że projekt ustawy powinien być przyjęty bez żadnych zmian, ponieważ jego treść została już uzgodniona z Komisją Europejską. To jeszcze jeden dowód na to, że grupa trzymająca władzę reprezentuje szczególny stan umysłu. Jeśli bowiem Morawiecki chciał, aby projekt został przyjęty bez poprawek, powinien jego treść uzgodnić z opozycją zanim został przedstawiony Komisji Europejskiej. Ale wtedy musiałby przyznać, że opozycja jest warta jakiejkolwiek uwagi z jego strony. A do tego trzeba dorosnąć.
W każdym razie Ryszard Terlecki publicznie zapowiedział, że PiS – tak jak zwykle – poprawki opozycji odrzuci. Nie wiadomo jednak, czy wobec wiadomego stanowiska Ziobry stronie rządowej wystarczy sił, aby to uczynić, może się bowiem podczas głosowania okazać, że jest za słaba. A może jednak zdoła te poprawki odrzucić? Ale wówczas to na grupę trzymającą władzę spadnie odpowiedzialność za brak unijnych pieniędzy. Nie wiadomo też, jak w przypadku odrzucenia jej poprawek zachowa się opozycja.
Tak czy inaczej, wydaje się, że stoimy przed największą – jak dotychczas – szansą na to, że popłyną do nas miliardy euro z unijnego Funduszu Odbudowy. Trzeba jednak pamiętać, że sukces będzie wspólny, a za porażkę odpowiedzialność spada na grupę trzymającą władzę.
Komentarze
Prześlij komentarz