Duże transfery finansowe na konto partii rządzącej rodzą podejrzenie o korupcję
W mediach głośno jest o wpłatach, jakich na konto Prawa i Sprawiedliwości dokonują członkowie zarządów państwowych spółek. Trzeba pamiętać, że dobrowolne darowizny na rzecz partii politycznej są zgodne z prawem, jednak sytuacja, z jaką mamy do czynienia rodzi pewne podejrzenia. Zwłaszcza że od lipca ubiegłego roku zasoby finansowe PiS wzrosły w ten sposób o 1,6 mln zł. Jakoś trudno z tym zjawiskiem nie skojarzyć faktu, że wydatki urzędów wojewódzkich, które podlegają premierowi, wzrosły o ponad 100 procent, odnotowuje się także znaczący wzrost zatrudnienia w tych jednostkach. Ciekawe, czy ich pracownicy również dobrowolnie wpłacają pewne kwoty na konto PiS.
O zjawisku polegającym na wpłacaniu przez kierownictwo spółek Skarbu Państwa znacznych kwot pieniędzy na konto Prawa i Sprawiedliwości media donosiły już w ubiegłym roku. Oczywiście dobrowolne wpłaty na rzecz tej lub innej partii politycznej są zgodne z prawem. Przepisy określają również wysokość tych wpłat, która nie może przekroczyć piętnastokrotności płacy minimalnej. W ubiegłym roku można było zatem wpłacić jednorazowo nie więcej niż 45.150 zł i w przybliżeniu takie kwoty wpływały na konto PiS od członków zarządów spółek Skarbu Państwa.
W tym roku płaca minimalna wzrosła, więc przelew z darowizną na rzecz PiS lub innej partii nie może przekroczyć 52.350 zł. I kwoty zbliżone do tego limitu również w styczniu zasilają zasoby finansowe PiS. Od początku tego roku prezesi i wiceprezesi państwowych spółek wpłacili już 325 tys. zł. Od lipca ubiegłego roku natomiast finanse tej partii urosły tą drogą o 1,6 mln zł. Na kampanię wyborczą jak znalazł.
Jeszcze raz przypominam – dobrowolne wpłaty na rzecz tej lub innej partii są dozwolone przez przepisy prawa. Mimo to nietrudno sobie wyobrazić komunikat, jaki otrzymuje człowiek obejmujący suto opłacane stanowisko kierownicze w spółce Orlen, Tauron, PGE lub banku PKO czy Państwowego Zakładu Ubezpieczeń: ciesz się stanowiskiem i sowitym wynagrodzeniem, ale pamiętaj, że nie ma darmowych obiadów, więc musisz się odwdzięczyć. Jeśli nie, to...
Oczywiście pracownicy tych spółek mogą oczywiście dokonywać wpłaty na konto partii rządzącej kierując się instynktem samozachowawczym. Na pewno bowiem większe szanse na wygranie wyborów ma partia, która nie musi się ograniczać w wydatkach na kampanię niż partia o mniejszych zasobach finansowych. Przegra nasza partia, więc tracimy stanowiska, co w Polsce jest normalną praktyką, a tego przecież nie chcemy. Dzielmy się zatem z partią tym, co od niej dostajemy.
Choć mechanizm działa zgodnie z prawem, to jednak posiada wszelkie cechy zjawiska patologicznego. Po prostu rodzi podejrzenia o korupcję polityczną.
Media donoszą również o ogromnych wzrostach kosztów funkcjonowania podległych premierowi urzędów wojewódzkich, przekraczających nawet 100 procent. Przy tym zaobserwowano niespotykany do tej pory wzrost zatrudnienia w tych jednostkach administracji państwowej. Tak jest na przykład w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim, gdzie w 2015 roku koszty działalności wyniosły 53,46 mln zł, zaś w ubiegłym roku kwota ta urosła do 113,39 mln zł. Znacząco wzrosła również liczba etatów w tymże urzędzie – w 2015 roku było ich 755, zaś w roku 2022 – 978, czyli o 30 procent więcej. Podobne wzrosty – zarówno kosztów, jak i etatów – zaobserwowano w pozostałych urzędach wojewódzkich.
Politycy opozycyjni są przekonani, że po prostu PiS traktuje podległe mu urzędy jak łup polityczny. Ciekawe tylko, czy nowi pracownicy tychże urzędów również wpłacają dobrowolne kwoty na konto PiS, co niektórym kojarzy się ze zwykłym haraczem za dobre stanowisko pracy. Jeśli tak, to mamy do czynienia z transferem – czyli kradzieżą – publicznych pieniędzy do zasobów partii rządzącej. Wiadomo – im liczba zatrudnionych jest większa, tym więcej można przetransferować. To patologia w czystej postaci.
Komentarze
Prześlij komentarz