Tak zakłamanej ekipy, jaka w tej chwili trzyma władzę, jeszcze nie mieliśmy

            Nie mam najlepszego zdania o politykach i uważam, że generalnie w swoich publicznych wystąpieniach – delikatnie mówiąc – mają zwyczaj mijać się z prawdą. Pamiętam wszystkie ekipy, które rządziły Polską po 1989 roku i każda z nich miała coś tam za uszami. Ale tak zakłamanej ekipy, jaka w tej chwili trzyma władzę, jeszcze nie mieliśmy. Mało tego – ferajna nazywająca siebie zjednoczoną prawicą straszy prokuratorem tych, którzy usiłują dotrzeć do prawdy o jej działaniach. Tym upadłym krajem rządzą upadli ludzie, mam jedynie nadzieję, że społeczeństwo jeszcze nie upadło i dokona właściwego, trzeźwego wyboru w przyszłym roku.

            Zacznijmy od sprawy, która w tej chwili chyba najmocniej rozpala emocje – od Orlenu, ceny paliw i fuzji z Lotosem. Sprawa cen paliw rypła się, gdy po podwyżce podatku VAT z 8 do 23 procent ceny detaliczne paliw na stacjach benzynowych ani drgnęły. Zdaniem wielu polityków opozycji oznacza to, że wcześniej koncern paliwowy bezczelnie wykorzystywał pozycję monopolisty i windował ceny paliw, dzięki czemu jego marża wystrzeliła do niespotykanego do tej pory poziomu. W rezultacie polscy kierowcy byli zmuszeni płacić suty haracz. Ale wkurzyli się nie tylko kierowcy indywidualni – za oszukiwanych uważają się również samorządy, które odpowiedzialne są za komunikację publiczną w miastach.

            Na wysokiej marży Orlenu tracili nie tylko kierowcy czy zakłady komunikacji publicznej, ale także wszyscy inni obywatele kraju. Wysokie ceny paliw miały bowiem ogromny wpływ na poziom inflacji, która rozszalała się na tyle, że skutecznie drenuje kieszenie Polaków. Wydrenowane przez nią pieniądze płyną do budżetu państwa oczywiście, a więc grupa trzymająca władzę zarabia na niej. Eksperci oszacowali, że wzrost inflacji o jeden punk procentowy wzbogaca budżet o 5 mld złotych.

            Ceny paliw to nie jedyny grzech Orlenu i kierującego nim Daniela Obajtka. Skandalem zakończyła się fuzja Orlenu z Lotosem. W ramach tej operacji 30 procent akcji Lotosu za 1,15 mld złotych kupiła firma Aramco Overseas Company, należąca do Saudyjczyków. Operacja ta została już okrzyknięta skandalem wszech czasów, ponieważ okazało się, że mając jedynie 30 proc. akcji Lotosu Saudyjczycy będą mogli zdecydować o ważnych sprawach dotyczących spółki, chociażby sprzedać jej akcje Rosjanom, zwłaszcza że zakupiła je – zdaniem opozycji – za skandalicznie niską cenę. Przecież zysk netto Lotosu tylko za 2021 rok wyniósł 3,21 mld zł.

            Prezes Orlenu Daniel Obajtek oczywiście zaprzecza wszystkim oskarżeniom a nawet na zwołanej wczoraj (3 stycznia) konferencji prasowej zaatakował opozycję. Byłego wójta Pcimia postanowili wesprzeć kumple z ferajny, czyli tak zwanej zjednoczonej prawicy, którzy zwołują w całej Polsce konferencje i zamierzają wyjaśniać o co chodzi z tym Orlenem i oczyszczać Obajtka z zarzutów.

            Chociaż jednak Orlen próbuje odgrywać rolę cnotliwej panienki, nie chce poddać się weryfikacji. Doniesieniami o domniemanych grzechach koncernu i zarządzającymi nim chłopakami z ferajny zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli. Prezes Marian Banaś zarządził kontrolę i wysłał do spółki inspektorów, których jednak nie dopuszczono do dokumentacji. Jak więc nazwać grupę trzymającą władzę, skoro opanowała większość najważniejszych instytucji w państwie i odmawia ujawnienia swoich działań organowi uprawnionemu do kontroli? To już nie są żarty. Co więcej, kontrolujących próbowano zastraszyć prokuratorem.

            O tym, że grupa trzymająca władzę kłamie i bardzo nie lubi, aby patrzeć jej na ręce, dowodzi sprawa reportażu dziennikarza TVN24 Piotra Świerczka zatytułowanego „Siła kłamstwa”. W materiale tym dziennikarz ujawnił kulisy pracy podkomisji smoleńskiej oraz materiały, które nie zostały uwzględnione w raporcie końcowym o katastrofie smoleńskiej. A były to bardzo istotne materiały – ekspertyzy zagranicznych niezależnych ośrodków badawczych, które zaprzeczały tezie głoszonej przez Antoniego Macierewicza, że tupolew, który w kwietniu 2010 roku rozbił się na lotnisku w Smoleńsku nie uległ katastrofie, lecz został zniszczony przez wybuchy bomb, podłożonych przez zamachowców. Przypomnijmy, że zginęło wówczas 96 osób.

            Antoni Macierewicz wściekł się po emisji tego materiału i poskarżył się do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji sugerując, że materiał Świerczka głosi kłamstwa, wprowadzając opinię publiczną w błąd. KRRiT wszczęła postępowanie w tej sprawie i wszystko wskazuje na to, że będzie chciała ukarać TVN za ten materiał, a niektórzy nawet sugerują, że może dojść do próby likwidacji stacji. Nie pierwszej zresztą. Tak grupa trzymająca władzę broni się przed każdą próbą dochodzenia prawdy na temat jej działań.

            I jeszcze jedna sprawa, tym razem dotycząca finansów publicznych. Otóż Senat zajął się właśnie ustawą budżetową, dotyczącą 2023 roku. Jak się okazuje, dokument ten nie w pełni pokazuje stan finansów państwa, a zwłaszcza zakłamuje wysokość długu publicznego, który został ukryty w wielu różnych funduszach celowych. W rezultacie zatem poza kontrolą parlamentu znalazła się pokaźna część budżetu.

            Na szczęście wiele z ukrywanych przez rządzącą ferajnę tajemnic o finansach kraju odkryła trójka byłych pracowników Ministerstwa Finansów – Hanna Majszczyk, Sławomir Dudek (Forum Obywatelskiego Rozwoju) oraz członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki. Ich pierwszy raport o stanie finansów publicznych powstał podczas prac nad budżetem państwa na 2023 rok. Przewidywali wówczas, że rzeczywisty deficyt budżetu kraju w tym roku powinien wynieść ponad 206 mld złotych. Ale zweryfikowali te dane i okazało się, że sytuacja jest jeszcze bardziej poważna. Po aktualizacji wyliczeń wyszło, że dziura budżetowa Polski wyniesie 235.027.545.000 złotych, a więc ponad 235 mld złotych. Tymczasem według projektu budżetu deficyt ten ma wynieść zaledwie 68 mld złotych, a więc o 167 mld złotych mniej, niż w rzeczywistości

            Oznacza to, że rządząca ferajna bezczelnie kłamie. Zaś jej przedstawiciele – ministerka finansów Magdalena Rzeczkowska, premier Mateusz Morawiecki i pozostali – w swoich wystąpieniach publicznych próbują przekonywać, że finanse publiczne znajdują się w doskonałej kondycji i na ma dla nich żadnych zagrożeń.

            Doprawdy, pamiętam wszystkie ekipy, które rządziły Polską po 1989 roku i każda z nich miała coś tam za uszami. Ale tak zakłamanej ekipy, jaka w tej chwili trzyma władzę, jeszcze nie mieliśmy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne