Kurski nie wierzy w wygraną. Bierze więc nogi za pas i zwiewa za ocen

            Jak wynika z medialnych doniesień, Jacek Kurski postanowił spakować się i ruszyć świat. Zorientował się bowiem, że statek, którym płynie, zaczyna nabierać wody. Stracił więc wiarę w to, że Jarosław Kaczyński, Prawo i Sprawiedliwość oraz reszta ferajny wygra przyszłe wybory parlamentarne i to zdecydowało o ewakuacji aż za ocean, gdzie w Waszyngtonie czeka na niego dyrektorska posada w Banku Światowym. Zwłaszcza, że Kaczyński utrącił wszystkie jego pomysły na kolejne zwycięstwo wyborcze tak zwanej zjednoczonej prawicy, a także na dalszy ciąg kariery politycznej byłego prezesa TVP. Lepszy zatem Waszyngton za oceanem niż ława oskarżonych u siebie, czego Kurski naprawdę się obawiał.

            Długi czas minął od odwołania Jacka Kurskiego z fotela prezesa TVP i nic się nie zadziało – pupilek Kaczyński jakoś nie wypływał w innym miejscu rzeczywistości publicznej, chociaż usilnie o to zabiegał. Celował w jedną z posad ministerialnych w rządzie Mateusza Morawieckiego, w tej między innymi sprawie spotykał się z Kaczyńskim. Początkowo chyba nieźle mu nawet szło na tych spotkaniach, bo media donosiły, że przynajmniej z jednego z nich wyszedł wyraźnie zadowolony.

            Kurskiemu marzyło się Ministerstwo Cyfryzacji, zajęte w tej chwili przez Janusza Cieszyńskiego. Jest tajemnicą poliszynela, że były prezes tak zwanej szczujni, podjął już pewne kroki, aby dawnego człowieka Łukasza Szumowskiego wysadzić z obecnego fotela. Kurski jest przecież dość biegły w tego rodzaju utarczkach. Podobno nawet był na dobrej drodze, aby swój cel osiągnąć, ale przelicytował. Domagał się od Kaczyńskiego również, aby po objęciu ministerstwa pod jego nadzór trafiła również TVP i żądał – tym już musiał wkurzyć Kaczyńskiego – odwołania Mateusza Morawieckiego z Funkcji premiera. Zdaniem Kurskiego bowiem, z Morawieckim jako premierem PiS wyborów nie wygra.

            To jednak nie wszystko – Kurski planował również, że przygotuje dla PiS kampanię wyborczą. Przypominamy sobie zapewne, że przez pewien czas Kaczyński przebąkiwał o zmianie ordynacji wyborczej. To miał być właśnie efekt działań Kurskiego, który wymyślił, aby liczbę 41 okręgów wyborczych zwiększyć do 100, w tych najmniejszych wprowadzić wybory jednomandatowe, zaś w tych większych proporcjonalne. Dzięki temu w małych okręgach, gdzie poparciem cieszy się PiS, kandydaci partii Kaczyńskiego zgarnialiby wszystkie mandaty, a w okręgach większych też mieliby szansę coś wyrwać. Namawiał również do zmiany granic okręgów wyborczych tak, aby w każdym z nich PiS miało największe szanse na wygraną.

            To, że Kaczyński przebąkiwał o zmianie ordynacji wyborczej świadczy, że koncepcje Kurskiego przypadły mu do gustu. Dlaczego więc ich nie przyjął? Być może zapaliła mu się czerwona lampka, gdy usłyszał żądania Kurskiego, dotyczące przez niego Ministerstwa Cyfryzacji. Wiadomo przecież, że Kaczyński to człowiek nader podejrzliwy. No i spławił Kurskiego, bo stracił do niego zaufanie.

            A Kurski to osobnik bardzo cwany i ma wyczucie koniunktury politycznej. Gdy Kaczyński odrzucił jego pomysły uznał, że statek, którym razem płyną, już nabiera lub lada chwila zacznie nabierać wody, lepiej więc zadbać o dobrą szalupę ratunkową, zanim inni zaczną się za nimi oglądać. Stracił po prostu wiarę w wygrane wybory, a z przegranymi Kurskiemu na pewno nie jest po drodze. Zresztą człowiek ten zdaje sobie sprawę z tego, że opozycja po wygranych wyborach będzie miała go z czego rozliczać. Lepiej więc siedzieć sobie za oceanem na dyrektorskiej posadce za ponad 1 mln zł rocznie niż na ławie oskarżonych w ojczyźnie. Pogadał więc z prezesem Narodowego Banku Polskiego Adamem Glapińskim i ten rekomendował go – bo ma takie prawo – do Banku Światowego w Waszyngtonie. A że Kurski nie ma żadnych kwalifikacji do sprawowania takiej funkcji? Kogo to w Polsce obchodzi? Zresztą nigdy się tym specjalnie nie przejmowano.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne