Kaczyński satrapa, czy człowiek specjalnej troski? A jego wyborcy?

            Międzynarodowy zespół biegłych powołanych przez Prokuraturę Krajową nie znalazł w ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej dowodów na wybuch. Wniosek stąd, że na pokładzie Tupolewa nie doszło do wybuchu. Jak w takiej sytuacji czuje się popierany przez Jarosława Kaczyńskiego Antoni Macierewicz, który tuż przed procedowaniem uchwały o uznaniu Rosji za państwo sponsorujące terroryzm, wrzucił do niej zdanie obwiniające reżim rosyjski o dokonanie zamachu na polityków lecących do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku? Na szczęście uchwała została zablokowana przez opozycję, która tym samym uratowała mocno już nadszarpnięty przez grupę trzymającą władzę wizerunek Polski na arenie międzynarodowej. Jeśli dodać to, co Kaczyński wygaduje na swoich spotkaniach z wyznawcami o Unii Europejskiej, Niemczech i Wielkiej Brytanii, to wszystko układa się w rzeczywistość mrożącą krew w żyłach.

            Dziennikarze TVN24 dotarli do opinii międzynarodowego zespołu 16 biegłych, powołanego przez Prokuraturę Krajową, która od 2016 roku prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Biegli ci mieli dokonać oględzin i zbadania ekshumowanych zwłok 83 ofiar tego tragicznego wydarzenia. Powołując zespół Prokuratura zapewniała, że należą do niego światowej sławy eksperci, specjalizujący się w badaniach wypadków lotniczych, gwarantujący rzetelność i profesjonalizm śledztwa. Wygląda na to zatem, że wydanej przez zespół opinii nie da się zdeprecjonować.

            A możemy w niej przeczytać, że „w żadnym przypadku w opiniach nie wskazano na obecność jakichkolwiek obrażeń lub innych medycznych cech, których charakter sam w sobie stanowiłby podstawę uprawdopodobnienia hipotezy gwałtownego wyzwolenia energii o charakterze eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych”. Oznacza to po prostu, że na pokładzie Tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku, nie doszło do żadnego wybuchu, w przeciwieństwie do tego, co twierdzi uparcie szef tak zwanej podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz.

            Przypomnijmy, że w piątek Sejm miał podjąć uchwałę uznającą Rosję za państwo sponsorujące terroryzm. Tuż przed procedowaniem tejże uchwały Antoni Macierewicz wniósł do niej poprawkę. Poprawka ta stwierdzała między innymi, że putinowska Rosja odpowiada za zamach na samolot polityków lecących do Smoleńska, skąd mieli się udać do Katynia na obchody 770. rocznicy zbrodni katyńskiej. Według Macierewicza zamach miał polegać na podłożeniu ładunków wybuchowych, które eksplodując miały doprowadzić do katastrofy smoleńskiej.

            Przytomnie zachowała się opozycja, która zablokowała podjęcie uchwały o takim brzmieniu. Oczywiście Kaczyński, Macierewicz i inni z ferajny Kaczyńskiego nie omieszkali oskarżyć posłów opozycji o zdradę i sprzyjanie Putinowi i rosyjskiemu reżimowi. Ciekawe, jak teraz, po ujawnieniu opinii międzynarodowego zespołu biegłych, czuje się Kaczyński i jego ferajna razem z Macierewiczem? Bo prawda jest taka, że przez zablokowanie uchwały opozycja uratowała i tak już mocno nadszarpnięty działaniami tak zwanej zjednoczonej prawicy wizerunek Polski na arenie międzynarodowej.

            Myślę, że warto do tych rewelacji dodać to, co Kaczyński wygadywał w sobotę, 3 grudnia, podczas spotkań ze swoimi wyznawcami w Legnicy i Zielonej Górze. Być może pozwoli to odgadnąć rzeczywiste intencje tego człowieka. Przekonywał między innymi, że władze Unii Europejskiej dążą do zrealizowania tak zwanego projektu europejskiego, co ma polegać na powołaniu super państwa, na którego czele mają stać Niemcy.

            Z naszej perspektywy jest to wejście pod niemiecki but, a tak się żyje źle i na tym się traci – grzmiał szef grupy trzymającej władzę.

            Antyniemieckie fobie Kaczyńskiego są powszechnie znane – wystarczy przypomnieć jego nieudolną batalię o reparacje wojenne, o której jakby ostatnio zapomniał, skupiając się na superpaństwie z dominacją Niemiec, czy osobliwy i żałosny kontredans wokół Patriotów, które nam proponowali Niemcy. Wprawdzie Kaczyński zastrzega, że nie zamierza opuszczać Unii Europejskiej, a jedynie chce ją zmieniać, ale czy można mu wierzyć?

            Kaczyński przyłożył również Wielkiej Brytanii, co dziwi, ponieważ kraj ten jest przez tak zwaną zjednoczoną prawicę uznawany za sojusznika, zwłaszcza że Brytyjczycy wspierali rząd Mateusza Morawieckiego podczas budowy zapory na granicy z Białorusią. Ponadto na terenie naszego kraju od lat stacjonują żołnierze brytyjscy. Mimo to szef grupy trzymającej władzę twierdzi – nie wiadomo skąd czerpiąc informację – że Brytyjczycy padają ofiarą poprawności politycznej, bo każdego roku kilkaset osób trafia tam do więzienia za zbrodnicze wypowiedzi, na przykład, że z dwóch mężczyzn nie ma dzieci.

            Wystarczy to powiedzieć w radiu, żeby następnego dnia mieć policję w domu. To jest wolność? Demokracja? W imię jakiejś choroby, która opanowała Europę i Stany Zjednoczone. Musimy się przed tym bronić – krzyczał Kaczyński.

            Nie chce mi się komentować słów tego biednego człowieka i oceniać jakość jego kontaktów z rzeczywistością. Faktem jednak jest, że działa tak, aby skłócić nas nie tylko z Unią Europejską, ale i poszczególnymi krajami, które są zdeklarowanymi sojusznikami. A przynajmniej zmarginalizować naszą pozycję na arenie międzynarodowej. W jakim celu?

            Widzę dwie odpowiedzi na to pytanie. Po pierwsze Kaczyński i jego ferajna planują na tyle zmarginalizować nasz kraj, aby nikt się nim nie interesował – słowem, aby każdy inny kraj miał nas głęboko w tyle. Nikt wtedy nie będzie się przejmował praworządnością i stanem demokracji. A satrapa Kaczyński będzie mógł rządzić niepodzielnie narodem targanym kryzysami gospodarczymi, pozbawionym jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz. Nic to, że ludzie będą żyć w biedzie i w kulturowym zadupiu. Opływać w dostatki będzie natomiast Kaczyński i jego ferajna wraz z klientelą i wyznawcami. To klasyka, jeśli chodzi o każdy autorytarny reżim. Tak przecież działa między innymi Rosja.

            Po drugie... Po prostu Kaczyński i jego ferajna to ludzie specjalnej troski, którzy w dobrej wierze, ale przez swój brak kompetencji, nieudacznictwo, brak kultury dyplomatycznej i oderwaniu od rzeczywistości spychają kraj na peryferie Europy i świata.

            Nie to jest jednak najgorsze. Zdecydowanie gorzej oceniam fakt, że w ręce takich ludzi, ludzi specjalnej troski Polacy złożyli władzę nad krajem. Pół biedy, gdyby to się wydarzyło raz. Przecież każdy może popełnić błąd – przykładem USA i groteskowy prezydent tego wielkiego kraju Donald Trump. Po pierwszej kadencji Amerykanie poszli po rozum do głowy i podziękowali temu człowiekowi. My natomiast, pomimo tego, że przez cztery lata obserwowaliśmy co wyczynia Kaczyński i jego ferajna, pozwoliliśmy im rządzić kolejną kadencję. Obawiam się, że jest objaw szaleństwa, które ogarnęło polskich wyborców. Oby nie – jak jest naprawdę, dowiemy się za rok, jeśli oczywiście będziemy mieć taką szansę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne