Duda podpisał się pod projektem psucia państwa prawa
Okazuje się, że kto trzyma sztamę z partią rządzącą, czyli Jarosławem Kaczyńskim i jego ferajną, może łamać prawo i włos mu z głowy nie spadnie. Partia już to załatwi. Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda Podpisał tak zwaną ustawę abolicyjną. Na mocy tej ustawy nie będą ścigane niektóre czyny związane z organizacją wyborów Prezydenta RP, które miały się odbyć 10 maja 2020 roku. Chodzi o przekroczenie swoich uprawnień przez wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy przekazali spisy wyborców Poczcie Polskiej. To bardzo zły sygnał dla społeczeństwa ze strony grupy trzymającej władzę w Polsce – z tej hucpy wynika bowiem, że prawo w zasadzie jest nieważne i można je ignorować. To cecha charakterystyczna dla wszelakich reżimów, gdzie o tym, co jest zgodne lub niezgodne z prawem decyduje władza. W Polsce decyduje o tym Jarosław Kaczyński i jego ferajna.
Jeden z lokali wyborczych podczas wyborów prezydenckich w 2020 rokuTak zwana ustawa abolicyjna została przyjęta głosami tak zwanej zjednoczonej prawicy podczas posiedzenia Sejmu, które odbyło się 1 grudnia. Senat zakwestionował tę ustawę i wróciła ona do Sejmu, który 15 grudnia odrzucił senackie veto. Następnie ustawa trafiła na biurko prezydenta Andrzeja Dudy, który miał zdecydować o dalszym jej losie. I zdecydował – zgodnie z oczekiwaniami politycznego obozu, z którym jest związany. A mógł zapisać się w historii jako prezydent, który sprzeciwił się psuciu państwa prawa.
Tak zwana ustawa abolicyjna mówi o tym, że nie będą wszczynane postępowania karne wobec samorządowców, którzy – łamiąc prawo – przekazały listy wyborców Poczcie Polskiej, która miała się zająć organizacją tak zwanych wyborów kopertowych Prezydenta RP. Postępowania wszczęte już zostaną umorzone. Zakończone natomiast wyrokiem, zgodnie z ustawą „ulegają zatarciu z mocy prawa, a wpis o skazaniu i warunkowym umorzeniu postępowania o te czyny usuwa się z Krajowego Rejestru Karnego”. Wszelkie koszty związane z wykonaniem ustawy ponosi Skarb Państwa.
Wybory na urząd Prezydenta RP miały się odbyć 10 maja 2020, a więc w czasie pandemii Covid-19. Podjęto zatem decyzję, że odbędą się w całości w sposób korespondencyjny, a ich organizacją zajmie się Poczta Polska, nie przejmując się tym, że jest to niezgodne z Konstytucją, która przewiduje, że za organizację wyborów odpowiada Państwowa Komisja Wyborcza . Aby poczta mogła zorganizować wybory, musiała mieć spisy wyborców, którymi dysponują samorządy. Grupa sprawująca władzę zaczęła naciskać na samorządowców, aby przekazały poczcie te spisy. Jest to niezgodne z prawem, bowiem narusza ustawę o ochronie danych osobowych.
Część samorządowców uległa tym naciskom i przekazała spisy wyborców poczcie, większość jednak oparła im się, co było jednym z czynników uniemożliwiających przeprowadzenie wyborów kopertowych, przewidzianych na 10 maja. Ostatecznie wybory prezydenckie odbyły się w normalnym trybie pod koniec czerwca 2020 roku.
Interesujące jest to, że wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin przekonywał, że samorządowcy, którzy przekazali poczcie spisy wyborców wbrew prawu, nie powinni ponosić żadnej odpowiedzialności karnej, ponieważ spełniali swój obowiązek konstytucyjny. No cóż, wicepremier – jak to mu się zwykle zdarza – bredził. Przecież wykonywanie obowiązku konstytucyjnego wyklucza złamanie prawa. W takim razie tak zwana ustawa abolicyjna nikomu nie była do niczego potrzebna. A jednak ją uchwalono, a prezydent podpisał.
Środowiska prawnicze oraz opozycji politycznej przestrzegały, że przyjęcie takiej ustawy, to kolejny krok na drodze psucia państwa prawa i powolne zastępowanie go reżimem. Bo to przecież w państwie reżimowym o tym, co jest zgodne lub niezgodne z prawem decyduje ten, kto sprawuje rządy. W Polsce jest to Jarosław Kaczyński i jego ferajna.
Komentarze
Prześlij komentarz