Wygląda na to, że Kaczyński pluje Polakom w twarz
Zdaniem posłanki Koalicji Obywatelskiej i działaczki na rzecz osób niepełnosprawnych, premier ukradł pieniądze z Funduszu Solidarności, które miały wspierać osoby niepełnosprawne, i przeznaczył je na dodatkowe świadczenia dla emerytów, czyli 13. i 14. emeryturę. PiS chciałby wygrać kolejne wybory, ale brakuje mu pieniędzy na to, aby „przekonać” emerytów do oddania głosów na tak zwaną zjednoczoną prawicę. O pustej kasie państwowej świadczy fakt, że grupa trzymająca władzę wyprowadziła kolejne wydatki poza budżet, zaś koszty obsługi długu publicznego rosną najszybciej w Europie. Tymczasem Jarosław Kaczyński przekonuje swoich wyznawców, że to poprzednicy okradali państwo na niespotykaną skalę.
Iwona Hartwich, posłanka Koalicji Obywatelskiej i działaczka na rzecz osób niepełnosprawnych udzieliła wywiadu radiu TOK FM, w którym dokonała oceny położenia osób niepełnosprawnych oraz ich opiekunów. Działaczka stwierdziła, że premier Mateusz Morawiecki ukradł pieniądze z Funduszu Solidarności, które miały wspierać osoby niepełnosprawne. Przeznaczył je na dodatkowe świadczenia dla emerytów, czyli na wypłatę 13. i 14. emerytury, oraz na zasiłki pogrzebowe.
Z etycznego punktu widzenia takie działanie rządzących jest wyjątkowo obrzydliwe, ale przecież to nic nowego. Wystarczy przypomnieć aferę polegającą na okradaniu kontenerów PCK z odzieżą używaną. Dochód z tego procederu miał zasilać kampanię wyborczą Anny Zalewskiej, byłej minister edukacji a dziś europosłanki. Ale z punktu widzenia grupy trzymającej władzę jest ono racjonalne. Po co dawać pieniądze niepełnosprawnym, których jest tylko około 260 tysięcy, skoro można zasilić nimi emerytów, których mamy w Polsce już około 6 milionów? Liczą się przecież głosy, a nie to, że jacyś tam niepełnosprawni potrzebują wsparcia. A dla wszystkich pieniędzy nie wystarczy.
Kluczowy jest tu fakt, że pieniędzy publicznych tak zwanej zjednoczonej prawicy nie wystarcza, a ma ona potrzeby nieprzebrane. Kasa państwowa musi być pusta, skoro rządzący kolejne swoje wydatki wyprowadzili poza budżet państwa, aby nie ograniczała ich stabilizująca reguła wydatkowa, polegająca na tym, że na każdy nowy wydatek z budżetu trzeba znaleźć rzeczywiste pieniądze. Na wyprowadzenie tych wydatków poza budżet zgodę dał w tym tygodniu Sejm.
Kaczyński i jego ferajna mogą zatem zadłużać państwo do woli. Nic to, że Komisja Europejska alarmuje, że koszty obsługi długu publicznego urosną w Polsce najszybciej w całej Unii i w 2024 roku będą wynosić ponad 105 mld złotych. Komentarzu na ten temat udzielił money.pl Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, który zwrócił uwagę, że kwota ta 3,5-krotnie przewyższa koszty obsługi długu, jaki budżet poniósł w 2020 roku.
– Te 105 miliardów złotych to są pełne i prawdziwe koszty długu w ujęciu ekonomicznym, bo rząd w budżecie państwa ukrywa koszty odsetkowe funduszy pozabudżetowych, które wydatkują poza kontrolą parlamentu i społeczeństwa, w tak zwanym równoległym budżecie – ocenił ekonomista.
Tymczasem według prognoz rządu koszty obsługi długu w 2024 roku mają wynieść 66 miliardów złotych, a więc o 40 miliardów mniej od szacunków Komisji Europejskiej.
– Tylko w zakresie kosztów obsługi długu rząd oszukuje społeczeństwo na około 40 miliardów złotych – podkreśla Sławomir Dudek dodając, że część kosztów obsługi długu rząd Mateusza Morawieckiego przerzucił na lata, kiedy może już rządzić w kraju opozycja.
W takim kontekście słowa Jarosława Kaczyńskiego na spotkaniu z jego wyznawcami w Katowicach brzmią jak splunięcie Polakom w twarz. Szef grupy trzymającej władzę powiedział, że największą patologią za czasów rządów PO i PSL był „wielki rabunek finansów publicznych”. Granice bezczelności po raz kolejny zostały przekroczone.
Komentarze
Prześlij komentarz