Święto Niepodległości. Palimy flary, a bogata Europa coraz dalej

             Mamy 11 listopada i świętujemy 104. rocznicę odzyskania niepodległości Polski. To dzień, w którym wielu z nas pragnie w jakiś sposób zamanifestować swój patriotyzm, a jednocześnie ulega refleksji, czym tak naprawdę ów patriotyzm jest i w jaki sposób powinien się wyrażać. Choć trwa wojna w Ukrainie, to jednak mamy pokój i z pewnością wielu zgodzi się ze mną, że w czas pokoju najlepiej wyrazimy swój patriotyzm, gdy zadbamy o swój dobrobyt, a tym samym przyczynimy się do wzrostu bogactwa krajowego. Bo przecież jedno z drugim idzie w parze, pod warunkiem oczywiście, że nasz osobisty dobrobyt wyrósł uczciwie, czyli dzięki ciężkiej pracy. Kraj bogaty, to kraj silny, zaś bieda tożsama jest ze słabością i narażeniem na niebezpieczeństwa. Tymczasem prognozy i statystyki nie są dla naszego kraju zbyt łaskawe.

            Może więc zamiast pustego patriotycznego wzmożenia emocjonalnego, zacząć kultywować tradycję, według której Święto Niepodległości staje się okazją do refleksji nad tym co zrobić, aby Polska stała się potęgą ekonomiczną, z którą każdy inny kraj będzie się liczył, bo nie będzie miał innego wyjścia. Potęgą ekonomiczną, którą będzie stać na silną armię wyposażoną w najnowsze technologie. Potęgą ekonomiczną, która stanie się gwarantem niepodległości.

            Tymczasem Komisja Europejska obniża prognozy wzrostu naszego PKB i przewiduje wyższą inflację zarówno w tym roku, jak i następnym. O ile z lipcowej prognozy KE wynikało, że nasza gospodarka w bieżącym roku urośnie o 5,2 procent, to najnowsza prognoza mówi już tylko 4 procentach wzrostu. W przyszłym roku polski PKB miał urosnąć o 1,5 procent, ale teraz przewiduje się, że ten wzrost wyniesie tylko o 0,7 procent. Gospodarczo mamy odbić się dopiero w 2024 roku, kiedy to nasza gospodarka ma urosnąć o 2,6 procent.

            Wyższa ma być również inflacja. W lipcu oszacowano, że w tym roku wyniesie ona 12,2 procent, ale najnowsza prognoza mówi o 13,3 procentach. W przyszłym roku miała ona wynieść 9 procent, ale teraz okazało się, że wyniesie jednak 13,8 procent. Ma się ustabilizować w 2024 roku na poziomie 4,9 procent.

            Oczywiście inflacja dotknęła wszystkie kraje europejskie, podobnie jak recesja gospodarcza, z którą nasz kontynent będzie musiał się zmagać przez jakiś czas. Możemy się pocieszać, że w takiej sytuacji trudno mieć do siebie pretensje i ruszyć na marsz niepodległości, organizowany przez Roberta Bąkiewicza, palić flary i wykrzykiwać do zdarcia strun głosowych frazę „śmierć wrogom ojczyzny”. Słaba to jednak pociecha dla mieszkańców kraju, który jest prawie dwa razy mniej bogaty od przeciętnie bogatych krajów Europy.

            Z mapy bogactwa w Europie, opublikowanej na portalu Gazeta.pl wynika bowiem, że jesteśmy daleko w tyle wobec innych krajów Europy. W budowie mapy bogactwa w Europie posłużono się wskaźnikiem siły nabywczej. Chodzi oczywiście o średnią roczną siłę nabywczą obywateli danego kraju. Wskaźnik ten, wyliczony przez firmę badawczą Growth for Knowledge, dla Polski wynosi 9.254 euro. Przeciętna siła nabywcza dla 42 państw europejskich wyniosła natomiast 16.344 euro.

            Oczywiście są takie państwa, które są na gorszej pozycji od nas, ale nie będę się na nich skupiał. Wspomnę natomiast o krajach, które cieszą się najwyższą siłą nabywczą, bo uważam, ze zawsze należy równać do najlepszych. Otóż maleńkie Księstwo Lichtenstein, położone między Szwajcarią i Austrią, ma wskaźnik siły nabywczej per capita (na osobę) 66.204 euro, a więc czterokrotnie większy od średniej europejskiej. Statystyczny Szwajcar ma siłę nabywczą na poziomie 41.758 euro, zaś obywatel Luksemburga – 37.015 euro. Tak wygląda europejska czołówka, do której – jak mi się wydaje – powinniśmy aspirować.

            Łatwo powiedzieć „aspirować”, ale czy to jest w ogóle możliwe? Oczywiście jest możliwe, ale z pewnością nie jest to łatwe. Wymaga bowiem wysiłku i intelektualnego, i organizacyjnego, i negocjacyjnego, a przede wszystkim cierpliwości i wiary w to, że się uda. Ja wierzę, dlatego marzy mi się – jak wspomniałem na wstępie – aby Święto Niepodległości stało się okazją do refleksji nad tym, co zrobić, aby Polska była coraz bogatsza. Wyobrażam to sobie, jako szereg spotkań i dyskusji nad sytuacją gospodarczą Polski, paneli z ekspertami, warsztatów itp. Słowem, oczekuję ogólnonarodowej debaty o budowie potęgi ekonomicznej naszego kraju.

Nie jest to łatwe – wiem... I mało spektakularne... O wiele łatwiej jest zorganizować marsz niepodległości, zdominowany przez narodowców, żeby nie powiedzieć faszystów, wydzierać się na tym marszu artykułując najczęściej agresywne hasła, palić flary i robić zadymy, przy okazji niszcząc dobro publiczne – wiem o czym piszę, bo do aktów wandalizmu i agresji dochodzi każdego roku, podczas sławetnych marszów niepodległości, organizowanych przez Roberta Bąkiewicza. A tymczasem bogata Europa coraz bardziej się od nas oddala.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne