Powiadają ludzie, że gdy ktoś uporczywie milczy, na pewno coś knuje
Zarówno przedstawiciele mediów, jak i eksperci zastanawiają się, dlaczego grupa trzymająca władzę w Polsce przez kilka godzin milczała, zanim zdołała zredagować jakiś komunikat na temat tego, co wydarzyło się w Przewodowie, miejscowości położonej w pobliżu granicy z Ukrainą. Tak naprawdę pierwsza oficjalna informacja została przedstawiona przez rzecznika rządu i szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacka Siewierę we wtorek po godzinie 22, a więc ponad sześć godzin od wybuchu rakiety, która zabiła dwóch obywateli Polski. Rządzący twierdzą, że to przejaw odpowiedzialności rządu, podczas gdy wszyscy wiedzą, że zwlekanie z rzetelną informacją zachęca do kreowania domysłów, tworzenia teorii spiskowych, a w rezultacie prowadzi do niepokojów społecznych. W każdym razie mądrość ludowa mówi, że ten co milczy, coś knuje.
W Przewodowie w województwie lubelskim, miejscowości położonej w pobliżu granicy z Ukrainą, we wtorek, 15 listopada, spadła rakieta, która zabiła dwóch mieszkańców tejże miejscowości. Cały świat coś tam wiedział o tym, co się wydarzyło, ale polski rząd przez kilka godzin milczał, więc w świat nie poszła żadna konkretna informacja na ten temat. Media snuły najprzeróżniejsze przypuszczenia, prognozując to, co najgorszego może się wydarzyć, a grupa trzymająca władzę w Polsce nabrała wody w usta. Dopiero po godzinie 22 komunikat o wypadku ogłosił rzecznik rządu Piotr Müller oraz szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. Jakakolwiek konkretna informacja dotarła do opinii publicznej ponad sześć godzin od wydarzenia.
Świat mediów i eksperci od komunikacji byli zdumieni tą sytuacją. Nic dziwnego, że w środę zapytany został o nią gość „Salonu politycznego Trójki” wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker. Niebywałe jest to, co tenże urzędnik odpowiedział na pytanie Beaty Michniewicz. Otóż – jego zdaniem – jest to przejaw odpowiedzialności rządu, ponieważ nie podawał niesprawdzonych informacji. Co ciekawe, niemal w każdym zdaniu wypowiedzianym przez Szefernakera słyszeliśmy zwrot „odpowiedzialny rząd”, jakby tenże urzędnik chciał przekonać nie tylko wszystkich słuchaczy, ale i nawet siebie samego, że ten rząd rzeczywiście jest odpowiedzialny. Więc chyba jednak nie jest.
Szefernaker powiedział jeszcze coś, coś bardzo kuriozalnego, coś co miało udowodnić odpowiedzialność rządu. Przypomniał mianowicie, że zaraz po katastrofie smoleńskiej padły oficjalne słowa, które nigdy nie powinny paść, ponieważ mocno podzieliły społeczeństwo na wiele lat. Panie Szefernaker, nie to, co powiedziano po katastrofie smoleńskiej i co miało informować opinię publiczną o tym, co się wydarzyło podzieliło społeczeństwo, lecz podzieliło je to, co po katastrofie wyprawiał Jarosław Kaczyński i jego ferajna, czyli Prawo i Sprawiedliwość.
Szefernaker dodał na koniec triumfująco, że dotychczas przyczyny i okoliczności tej katastrofy nie zostały wyjaśnione. Takie twierdzenie przedstawiciela tak zwanej zjednoczonej prawicy kompromituje Antoniego Macierewicza i „dokonania” jego podkomisji, która miała zbadać przyczyny katastrofy działając przez lata i marnotrawiąc miliony złotych z publicznych pieniędzy. I co, nic nie wyjaśniła? A tak naprawdę, panie Szefernaker, przyczyny katastrofy smoleńskiej zostały wyjaśnione przez komisję Jerzego Millera i opisane w specjalnym raporcie.
Wracając jednak do milczenia rządu. Jak wspomniałem, wiele osób było zdziwionych tą sytuacją, a wytłumaczenie Szefernakera możemy włożyć między bajki. Mądrość ludowa mówi, że jeśli ktoś uporczywie milczy, to na pewno coś knuje. Coś w tym jest. Spotkałem się z opiniami, że rządzący po prostu zastanawiali się, jaką narrację przyjąć, aby coś ugrać politycznie na wydarzeniu w Przewodowie. A więc próbowali stworzyć w miarę szczegółowy i prawdopodobny scenariusz wydarzeń, który mogliby przedstawić opinii publicznej i na jego podstawie podjąć działania A taka twórczość wymaga czasu, nie to, co relacja z rzeczywistych wydarzeń.
Jakie działania mogliby podjąć rządzący? Odpowiedź jest trudna, ale nieco światła rzucają pytania, jakie w Wirtualnej Polsce zadano rzecznikowi PiS Radosławowi Foglowi. Zapytano go mianowicie, czy w związku z wydarzeniem w Przewodowie PiS bierze pod uwagę wprowadzenie stanu wyjątkowego lub przesunięcie wyborów parlamentarnych. Fogiel odpowiedział, że trzeba mieć w szufladzie różne scenariusze na nieprzewidziane sytuacje, ale na razie takich planów nie ma. W Polsce bowiem nie ma żadnych zagrożeń. Na dowód chyba poinformował, że Jarosław Kaczyński nie zamierza zawieszać rajdu po Polsce i spotkań ze swoimi wyznawcami.
Wątpliwości jednak pozostają.
Komentarze
Prześlij komentarz