Może dojść do katastrofy, która pogrąży przede wszystkim nas

            Rząd postanowił utrzymać zerową stawkę VAT na żywność do połowy 2023 roku. Twierdzi też, że stara się złagodzić wpływ cen energii na poziom życia Polaków, chociaż od przyszłego roku będzie musiał wprowadzić wyższy VAT na paliwa, gaz i nawozy. Wiadomo, że zerowy VAT na żywność to niższe wpływy do budżetu, tymczasem, jak donoszą media, premier Mateusz Morawiecki próbuje przekonać członków PiS, że bez pieniędzy z Unii Europejskiej na realizację Krajowego Planu Odbudowy, przyszłoroczny budżet się rozleci. Grupa trzymająca władzę ma nadzieję, że tym razem sprawdzą się prognozy NBP, według których inflacja zacznie słabnąć już w II kwartale 2023 roku. Ciekawe z jakiego powodu miałoby się to stać...

            Po dzisiejszym posiedzeniu rządu premier Mateusz Morawiecki i minister finansów Magdalena Rzeczkowska wystąpili na konferencji prasowej. Obwieścili, że rząd postanowił utrzymać zerowe stawki podatku VAT na żywność przynajmniej do połowy 2023 roku. Zdaniem Morawieckiego, widać już światełko w tunelu i w połowie II kwartału przyszłego roku inflacja będzie znacznie słabsza. Nie wspomniał natomiast, co wskazuje na to, że inflacja zacznie słabnąć i to akurat w połowie II kwartału 2023 roku, bo – jak na razie – wszystko wskazuje na to, że inflacja będzie właśnie rosnąć, zwłaszcza wobec planowanych proinflacyjnych decyzji grupy trzymającej władzę. Nie bez znaczenia jest także bezczynność Rady Polityki Pieniężnej, która pozostawiła stopy procentowe bez zmian, mimo wzrostu inflacji.

            Za jedzenie zatem nie zapłacimy podatku VAT, będzie więc tańsze, co jednak nie oznacza, że jego ceny netto nie będą rosły, no bo inflacja wciąż przecież szaleje. Od nowego roku natomiast zapłacimy więcej za paliwa do naszych aut, gaz oraz interesujące część społeczeństwa nawozy sztuczne. Wprawdzie Morawiecki zapewnia, że rząd będzie próbował zdławić ceny energii i paliw, ale nie wiadomo, jaki będzie skutek tych prób. Wiadomo, że mają być zamrożone ceny energii dla gospodarstw domowych i tak zwanych odbiorców wrażliwych, wśród których znalazły się między innymi placówki oświatowe lub inne świadczące usługi publiczne. Pewnie znaczną część tego zamrożenia cen poniosą spółki dystrybuujące energię.

            Jak bowiem podkreśla Morawiecki, ceny energii to podstawa wszelkich innych cen. Nie mówi jednak, że ten zabieg jest sztuczny i nie oznacza, że ceny energii się zmniejszą, czy – jak twierdzi – zostaną zduszone. Otóż nie zostaną, bo ktoś i tak będzie musiał za to zapłacić. Nie wiadomo zatem, skąd ten optymizm dotyczący poziomu inflacji.

            Zwłaszcza, że rok 2023 to rok wyborczy i tak zwana zjednoczona prawica planuje znaczące transfery socjalne, czyli – nazywając rzecz po imieniu – zamierza kupić sobie głosy za publiczne pieniądze. Jeśli to wszystko złożyć do kupy, to okaże się, że inflacja nie tylko nie odpuści, ale rozkwitnie jeszcze bardziej. Może zatem być tak, że gdy w połowie roku trzeba będzie zapłacić VAT za żywność, obudzimy się z ręką w nocniku.

            A że będziemy musieli VAT zapłacić, jeśli będziemy chcieli nadal jeść, jest raczej pewne, bo rząd będzie na gwałt potrzebował pieniędzy, z którymi już teraz jest krucho. Zdaje sobie z tego sprawę Morawiecki, który zaczyna robić nerwowe ruchy w kwestii pieniędzy z unijnego Funduszu Odbudowy na realizację KPO. Premier chciałby pewnych ustępstw, aby przekonać Komisję Europejską do wypłaty ponad 35 mld euro, ale na drodze stoi Zbigniew Ziobro i jego Solidarna Polska. Nic dziwnego, że – jak donoszą media – Morawiecki spotyka się z ludźmi Jarosława Kaczyńskiego i próbuje im uświadomić, że jeśli tych pieniędzy nie dostaniemy, to przyszłoroczny budżet rozleci się jak domek z kart, a winien tej katastrofie będzie Ziobro.

            Nie wiadomo, czy zdoła ich przekonać, bo ostateczna decyzja i tak należy do Jarosława Kaczyńskiego – przecież krajem tak naprawdę rządzi ten poseł bez żadnej funkcji. A Kaczyńskiemu Ziobro jest potrzebny, bo chce, aby koalicja dotrwała do końca kadencji zachowując sprawczość. Doskonale jednocześnie wie, że dotąd będzie trzymał Ziobrę na smyczy, dopóki ten będzie miał coś do stracenia, chociażby zapewnione miejsca na listach wyborczych prawicy dla siebie i swojej ferajny. Może więc być w przyszłym roku tak, że pieniędzy nie dostaniemy, a w zamian będziemy świadkami – zgodnie z tym, co mówi Morawiecki – pięknej katastrofy finansowej, która pogrąży przede wszystkim nas.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne