Ciemność widzę, ciemność... Na szczęście dopiero nadchodzi

 

            W 1989 roku cieszyłem się razem z innymi, że skończył się system polityczny, którego szczerze nienawidziliśmy. System, w którym inwigilacja zwykłych obywateli była na porządku dziennym, służby mundurowe – wojsko, policja itp. – na każde skinienie kacyka partyjnego, któremu coś się nie spodobało, były gotowe zaatakować obywatela lub grupę obywateli, chociaż był przez nich utrzymywany. Ostatnio mam dziwne wrażenie, że historia zaczyna domykać koło i powoli wchodzimy w mroczne czasy, tak dobrze mi znane. Jeszcze jest czas, aby się otrząsnąć.

            Do takiej refleksji skłoniła mnie informacja, jaką przekazał portal Gazeta.pl. Otóż 7 października na publicznym zgromadzeniu, zorganizowanym przez Roberta Bąkiewicz, szefa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, policjant zażądał od dziennikarza TVN24, aby ten opuścił zgromadzenie. Policjanta poprosił o to sam Bąkiewicz.

            A było tak. Podczas zgromadzenia dziennikarz niezależnej (od grupy trzymającej władzę oczywiście) stacji telewizyjnej Artur Warcholiński pojawił się obok maszerującego Bąkiewicza i idąc obok niego próbował zadać organizatorowi tej manifestacji kilka pytań. Jak to dziennikarz. Bąkiewicz nie odpowiadał na pytania dziennikarza, a gdy napatoczył się policjant zwrócił się do niego między innymi ze słowami:

            – Proszę zabrać tego pana!

            Usłużny policjant natychmiast znalazł się obok dziennikarza i nakazał mu opuszczenie zgromadzenia. Gdy dziennikarz zwrócił uwagę, że jest to zgromadzenie publiczne i każdy ma prawo w nim uczestniczyć, policjant odparł:

            – Ale pan Bąkiewicz nie życzy sobie, żeby pan brał udział w tym zgromadzeniu. Nie życzy sobie i tyle. Czego pan nie rozumie?

            Funkcjonariusz ewidentnie złamał obowiązujące prawo, co nagminnie zdarzało się w czasach PRL, kiedy to policjant mógł każdego usunąć z miejsca publicznego, a jeśli ktoś „stawiał opór”, bezkarnie skatować go do nieprzytomności. Policjanci lubili czasem nawet zabawić się kosztem obywateli. Pamiętam, gdy jako student znalazłem się w pobliżu łódzkiej hali sportowej, w której miał się odbyć koncert zespołu Procol Harum. Byłem w gronie tych, którym biletu nie udało się kupić, ale pojawili się przy wejściu do hali licząc, że w jakiś sposób uda się do niej wejść. W pewnym momencie gruchnęła wiadomość, że wpuszczają bez biletu jednym z wejść. Wszyscy ruszyli do tego wejścia, ale gdy tylko znaleźli się wewnątrz, zorientowali się, że to pułapka, stworzona przez policjantów, którzy z radością zaczęli używać swoich gumowych pałek. Zawrócić się nie dało, bo z tyłu napierał tłum. Dopiero gdy większość znalazła się w kotle, można było wydostać się na zewnątrz.

            Pamiętam, gdy już po studiach, jako pracownik pewnej firmy, bawiłem się na balu sylwestrowym, z ust do ust przekazywana byłą informacja, że ci dwaj smutni panowie, siedzący przy tamtym właśnie stoliku, to przedstawiciele SB. Lepiej zatem, znalazłszy się w ich pobliżu, lepiej się ugryźć w język, niż powiedzieć coś „niewłaściwego”. Dziś władza ma do dyspozycji Pegasusa, więc chcąc inwigilować, nie musi się uciekać do tak prymitywnych metod.

            Coś się porobiło z tą naszą policją, która w kilka lat po transformacji ustrojowej dorobiła się zupełnie przyzwoitego wizerunku. Teraz wszystko leci na przysłowiowy pysk. A zaczęło się już kilka lat temu... Pamiętam, gdy mieszkańcy pewnego miasteczka, skarżyli się, że policjanci głęboką nocą polują na tych, którzy ośmielą się przejść przez ulicę w miejscu, gdzie nie ma zebry. Według relacji mieszkańców, policjant nagle wyskakiwał zza jakiegoś krzaka lub węgła i wlepiał mandat. Wiemy i pamiętamy, jak policjanci traktowali kobiety, uczestniczki demonstracji po niesławnym wyroku trybunału Julii Przyłębskiej. Jeszcze nie jesteśmy w czasach PRL, czyli w czarnej d..., ale szybko ku niej zmierzamy. Wprawdzie dziennikarz TVN24, który postawił się policjantowi o nazwisku Wojciechowski (nawet raczył się przedstawić), nie został pobity przez policjanta, ale to może stać się w każdej chwili. Panie Wojciechowski, wiem, że jest pan do tego zdolny, ale odradzam – przecież niedługo wybory (mam nadzieję) i wszystko może się zdarzyć. Czy chce się pan obudzić z ręką w nocniku?

            A wszystkich, którzy z racji wieku nie mogą pamiętać czasów PRL zapewniam – nie chcielibyście żyć w takiej rzeczywistości. Więc zróbcie z tym coś!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne