Biedni to ludzie, których zewsząd atakują i złym słowem rażą

            Poseł Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Schreiber wystąpił dziś, 26 października, w Salonie Politycznym Trójki. Narzekał na obniżenie standardów etycznych w polskiej politycy, a poproszony przez Beatę Michniewicz o skomentowanie incydentu, jaki wydarzył się dzień wcześniej w siedzibie PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, zaskoczył swoją wypowiedzią. Incydent ten porównał bowiem do ataku, do jakiego w 2010 roku doszło w Łodzi na biuro europosła PiS Janusza Woyciechowskiego. Mężczyzna, który wtargnął do biura, zastrzelił jednego z jego pracowników, a drugiego ranił nożem. Schreiber zaczął też narzekać na mowę nienawiści w debacie politycznej, za co winą obarczał głównie polityków opozycji. Trudno nie uznać jego wypowiedzi za szczyt hipokryzji i bezczelności.

            Przede wszystkim Łukasz Schreiber dość bezceremonialnie porównał dwa zdarzenia, których porównać się nie da w żaden sposób. Do biura poselskiego w Łodzi wtargnął mężczyzna uzbrojony z zamiarem mordowania. Do siedziby PiS na ul Nowogrodzkiej w Warszawie wtargnął natomiast młody mężczyzna, który – grożąc ochroniarzowi – domagał się spotkania z Jarosławem Kaczyńskim. Ochrona wezwała policję, która wyprowadziła niepożądanego gościa. Nikomu nic się nie stało.

            Schreiber nie omieszkał podkreślić, że napastnik na biuro PiS w Łodzi był członkiem Platformy Obywatelskiej, ale zapomniał uściślić, że w dniu napadu od kilku lat już nim nie był. Został przez władze partii w Częstochowie wykreślony z listy członków. Cel tej manipulacji Schreibera jest tak oczywisty, że nie warto o nim mówić. Gościowi Beaty Michniewicz nie przyszło jednak do głowy, że intruz w siedzibie PiS na ulicy Nowogrodzkiej mógł być na przykład sfrustrowanym wyznawcą PiS, którego nie wpuszczono na jedno ze spotkań z Jarosławem Kaczyńskim, jakie odbywają się w miastach całego kraju. Wiadomo przecież powszechnie, że uczestnicy tych spotkań są dobierani z wyjątkową ostrożnością, a nawet – jak twierdzą niektórzy – przywożeni w autokarze. Młody człowiek, którego nie wpuszczono na spotkanie, mógł chcieć – mimo wszystko – porozmawiać ze swoim politycznym idolem. I znowu mu nie wyszło.

            Przywołując tragiczne wydarzenie w Łodzi jako rezultat mowy nienawiści, Schreiber celowo – jak sądzę – pominął śmierć prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, zadźganego nożem w styczniu 2019 roku podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. A przecież jest to zdarzenie tak niedawne, że nie powinien o nim zapomnieć, skoro pamięta wydarzenie łódzkie sprzed 12 lat. Dodam jeszcze, że wiele osób – polityków, dziennikarzy, politologów a nawet psychologów – wskazywało, że morderca Pawła Adamowicza mógł się inspirować mową nienawiści, jaka sączyła się z tak zwanych mediów publicznych.

            Jeśli już jesteśmy przy tak zwanych mediach publicznych... Schreiber chyba raczy nie dostrzegać hejtu, jaki wobec Donalda Tuska uprawia tak zwana telewizja publiczna oraz inne media sprzyjające grupie trzymającej władzę. Nie zwraca także uwagi na podziały, jakich dokonuje sam Kaczyński przekonując, że mamy w Polsce partię polską i partię niemiecką, a zwolennicy tej partii niemieckiej to wiadomo kto – sprzedawczyki i zdrajcy. Nie ma także mowy nienawiści w obrzydliwych i prostackich żartach Kaczyńskiego na temat osób LGBT+.

I jeszcze jedno – wobec buty, arogancji i czasem wręcz chamstwa, z jakimi PiS i jego ferajna sprawuje władzę w Polsce, Polacy są wyjątkowo powściągliwi. A mimo to Schreiber boi się, bo przecież – w jego chorej wyobraźni – zewsząd on i jego wspólnicy z grupy trzymającej władzę są atakowani groźną i niebezpieczną mową nienawiści. Są w nieustannym zagrożeniu. Szczerze współczują takim ludziom. Są naprawdę biedni. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne