Wizja dużych pieniędzy coraz bardziej mglista
Węgry się doigrały – Komisja Europejska chce państwu rządzonemu przez Victora Orbana zablokować należne mu fundusze z powodu braku przejrzystości przy wydawaniu unijnych pieniędzy. Dziś Węgry, a jutro być może to być Polska, której KE może zablokować większość z 550 mld zł, którymi tak chwalił się Mateusz Morawiecki. Ale z bratankiem w jednym szeregu zawsze lżej.
Portal Gazeta.pl informuje, że Komisja Europejska wystąpiła z wnioskiem o zablokowanie Węgrom 65 procent funduszy unijnych z trzech programów polityki spójności. Orbanowi zatem może przejść koło nosa niebagatelna kwota 7,5 mld euro. KE swój wniosek uzasadnia brakiem przejrzystości podczas wydawania pieniędzy unijnych, a także brakiem jasnych i przejrzystych reguł gry przy organizowaniu i realizowaniu zamówień publicznych. Słowem chodzi przede wszystkim o korupcję.
Podkreślić należy, że wniosek KE to ostatni etap uruchomionego przeciwko Węgrom mechanizmu warunkowości. Mechanizm ten uzależnia wypłatę pieniędzy z budżetu unijnego od spraw związanych z praworządnością i ochroną budżetu UE.
Podobny los może spotkać Polskę, która – podobnie, jak Węgry – ma kłopoty z praworządnością. Przypomnijmy, że obydwa kraje – jako jedyne w Unii – do tej pory nie otrzymały pieniędzy na realizację krajowych planów odbudowy. W przypadku Polski chodzi o kwotę około 35 mld euro, czyli około 160 mld złotych. Sprawę bagatelizuje minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Sieci”, wicepremier przekonuje, że Krajowy Plan Odbudowy to tylko wspólna pożyczka unijna, którą Polska może sobie załatwić skądinąd.
Zdziwienie człowieka ogarnia, gdy uświadamia sobie, że minister i wicepremier może wykazywać się tak niskim poziomem wiedzy. I robi to bez żadnego wstydu. Wiadomo bowiem powszechnie, że na 35 mld euro z KPO składają się w dwóch trzecich bezzwrotne granty. Pożyczki natomiast – i to nisko oprocentowane – stanowią tylko jedną trzecią tej kwoty, czyli niecałe 12 mld euro. Jest jeszcze jedna możliwość, którą uważam za bardziej prawdopodobną, że minister i wicepremier w jednej osobie bezczelnie kłamie.
Wygląda na to, że Gliński lojalnie wtóruje swemu szefowi Mateuszowi Morawieckiemu, który jakiś czas temu buńczucznie oświadczył, że Krajowy Plan Odbudowy to zaledwie 120 mld zł, a więc to drobiazg, nad którym możemy przejść do porządku dziennego. Dodajmy, że przy dzisiejszym kursie 35 mld euro to 160 mld zł.
Zdaniem premiera kraju nad Wisłą, powinniśmy raczej skupić się na 550 miliardach zł, które mamy do wzięcia z unijnego budżetu w ciągu najbliższych sześciu lat. Załóżmy jednak, że z powodu braku praworządności w Polsce Unia zablokuje nam 65 proc. tych pieniędzy, jak to uczyniła w przypadku Węgier. Stracilibyśmy wówczas prawie 360 mld zł. Zostałoby do wzięcia zaledwie 190 mld zł. Niewiele więcej niż wspomniane 160 mld. A więc w zasadzie też można machnąć ręką. Prawda, panie Morawiecki?
Komentarze
Prześlij komentarz