Co kręci i co podnieca polską władzę
Jak poinformowała Wirtualna Polska, prezydent Andrzej Duda spotka się z prezydentem Brazylii Jairem Bolsonaro. Po pogrzebie Elżbiety II głowa polskiego państwa wraz z małżonką udała się do USA na 77. sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku. To podczas tego wydarzenia zaplanowano spotkanie obydwu prezydentów. Przypomnijmy, że Jair Bolsonaro to polityk, który niewiele ma wspólnego z demokracją. Wygląda na to, że w takim właśnie środowisku politycznym przedstawiciele naszych władz czują się najlepiej. Przypomnijmy bowiem, że premier Mateusz Morawiecki niedawno zapowiedział powrót do przyjaznych stosunków z Victorem Orbanem.
Andrzej Duda lubi się spotykać z Jairem Bolsonaro – ostatnio widział się z nim w 2021 roku i – widać – brazylijski dyktator przypadł mu do gustu. Niewątpliwie obnoszenie się z z przyjaznymi stosunkami z brazylijskim prezydentem to słaba reklama polskiego prezydenta i samej Rzeczypospolitej w świecie demokracji zachodniej. Raczej jest to antyreklama. Ale dzięki temu spotkaniu mamy wyraźny sygnał, w jakim kierunku dryfuje grupa sprawująca w Polsce władzę.
Aby nie być gołosłownym, przytoczę garść informacji o prezydencie Bolsonaro. Jak podaje Wikipedia, ten były wojskowy w stopniu kapitana objął urząd prezydenta Brazylii w styczniu 2019 roku po wygranych w 2018 roku wyborach. Objęcie urzędu drogą wyborów, to chyba jedyny fakt, jaki wiąże Bolsonaro z demokracją. W swojej karierze wielokrotnie z uznaniem wypowiadał się na temat dyktatury wojskowej w Brazylii w latach 1064-1985. Popierał Augusto Pinocheta, przekonując w 1998 roku, że chilijski dyktator powinien zamordować więcej ludzi. W 1999 roku w jednym z wywiadów stwierdził, że trzeba rozwiązać parlament i wprowadzić dyktaturę, zaś jedynym – jego zdaniem – sposobem na rozwiązanie problemów w kraju jest wojna domowa i wymordowanie 30 tysięcy ludzi. Innym razem przekonywał, że posiadanie dziecka płci żeńskiej jest słabością. Jest przeciwnikiem legalizacji aborcji i popiera nierówności płacowe kobiet i mężczyzn. Nie lubi osób LGBT – kiedyś powiedział, że wolałby, aby jego syn był uzależniony od narkotyków niż gejem. Jest przeciwnikiem małżeństw osób tej samej płci. To tylko niektóre poglądy brazylijskiego prezydenta, które sprawiają, że dla wielu polityków kontakty z nim to obciach. Ale nie dla Andrzeja Dudy.
Podobne inklinacje przejawia premier Mateusz Morawiecki. Informowałem już o tym, że niedawno szef naszego rządu ogłosił, że wraca do współpracy z Victorem Orbanem. Tak, tym Orbanem, który nawet nie próbuje ukrywać, że w wojnie w Ukrainie kibicuje agresorowi, czyli Putinowi, zaś w swoim kraju wprowadza rządy autorytarne. Naprawdę przedstawiciele polskich władz nie mają już z kim nawiązywać współpracy i przyjaznych stosunków? Cóż, wszystko wskazuje na to, że jednak nie. Pozostaje jeszcze Putin, ale przynajmniej teraz jeszcze nie wypada iść w tym kierunku – chociaż, kto wie...
Komentarze
Prześlij komentarz