Posty

Niedobrze jest, gdy publicysta oskarża władzę, która jeszcze nie zaczęła rządzić. Wciąż przecież ster jest w rękach PiS, a Marcin Matczak grzmi na demokratyczną opozycję

               Cenię Marcina Matczaka, felietonistę sobotniego wydania „Gazety Wyborczej”, za jego mądre teksty, trafne diagnozy społeczne i polityczne oraz cięty, a jednocześnie sprawny język. I myślę, że Matczak poczuł, iż jest cenionym felietonistą, po czym dosięgło go ukłucie zjadliwego stwora, dającego złudne poczucie własnej wielkości oraz prawa do pouczania mniej – jego zdaniem – rozgarniętych współobywateli.                Po przeczytaniu felietonu Marcina Matczaka, opublikowanego w wydaniu „Gazety Wyborczej” z ostatniej soboty, wyobraziłem sobie autora tekstu jako nadętego moralizatora, z góry spoglądającego na wszystkich wokół i wydającego zgryźliwe uwagi dotyczące tego, co ludzie mówią i robią. Żart z pieczoną kaczką w roli głównej jest formą odreagowania, społecznej katharsis                Marcin Matczak w swoim felietonie „Teraz k..., my...

Opowiastki z Mierzei przez Bosego Antka spisane – fragment książki

               Guma zaczął opowiadać. Pod koniec listopada temperatura na Mierzei była wprawdzie na plusie, ale oscylowała wokół zera. Guma ze swoją ekipą pewnej nocy wybrali się na robotę.   Poszli nad zalew, w miejsce, co do którego byli niemal pewni, że znajdą bursztyn.                – Gdzie to było dokładnie? – przerwał mu Mors.                – Tam miej więcej, gdzie podobno stary Piróg miał, kurwa, kopać bursztyn po śmierci – zaśmiał się Guma.                – Jak to kopał bursztyn po śmierci? – byłem przyzwyczajony do różnych, najdziwniejszych nawet historii, jakie zasłyszałem od mieszkańców Mierzei, ale to już mi się nie mieściło w głowie.                – Aaa, to też niezła historia – roześmiał się Mors i pokrótce opowiedział, o co chodzi. ...

Cmentarze zupełnie inne niż polskie. Pospacerujmy po nekropolii wiedeńskiej FOTOREPORTAŻ

Obraz
             Od dawna mam świadomość, że goszcząc w obcych krajach warto odwiedzać tamtejsze cmentarze, które mówią wiele nie tylko o historii danej części świata i danego narodu, ale i o jego kulturze, stosunku do świata i innych ludów. Swego czasu odwiedziłem Wiedeń, więc nie omieszkałem przejść się po tamtejszym ogromnym cmentarzu. Warto było, a w przeddzień Święta Zmarłych, chcę podzielić się z Wami tym, co tam zobaczyłem.                Cmentarz wiedeński, erygowany przez cesarza Franciszka Józefa, to iście multikulturowa nekropolia o niewyobrażalnych rozmiarach. Mamy tam wydzieloną część żydowską, buddyjską czy islamską i nagrobki charakterystyczne dla różnych odłamów chrześcijaństwa. I tak sobie funkcjonują obok siebie, w ogóle sobie nie wadząc.                Udało mi się nawet sfotografować młodego jelonka, który spacerował między grobami. Wid...